Moje dzieciństwo i młode lata związane były z terenem Ziemi Gorlickiej. Dlatego też pomyślałem, że warto udokumentować dziedzictwo kulturalne tych terenów, ocalić od zapomnienia, przybliżyć kolejnym pokoleniom informacje dotyczące tych zagadnień. Na szczęście jest dostępnych wiele informacji na ten temat. Korzystam więc z dostępnych ogólnie, w Internecie i nie tylko, publikacji opisujących dawne wierzenia, zwyczaje, obyczaje, gwarę i życie codzienne na Pogórzu. Wciąż pojawiają się kolejne badania naukowe i publikacje dotyczące życia codziennego na terenach Pogórza.
Zdjęcia w galerii ze skansenu w Szymbarku, a na nich chałupa, izba i kuchnia z Moszczenicy
SKANSEN WSI POGÓRZAŃSKIEJ W SZYMBARKU
W Skansenie Wsi Pogórzańskiej w Szymbarku, który oddalony jest 7 km od Gorlic i 20 km od Biecza, znajduje się 15 obiektów z wyposażeniem dziewiętnastowiecznej wsi pogórzańskiej. Wszystkie obiekty zostały rozebrane i przeniesione z macierzystych wsi do Skansenu, gdzie zostały zmontowane. Można tutaj obejrzeć chałupę z Gródka i z Moszczenicy, a także izbę oraz kuchnię z wyposażeniem, jakiego w tamtych czasach używali Pogórzanie.
https://www.domkiwbeskidach.pl/skanseny-muzea/
Dawne wierzenia, zwyczaje, gwara i życie codzienne na Pogórzu
Kultura Pogórzan jest bardzo atrakcyjna i cechuje się dużą etnograficzną różnorodnością. Ponieważ tereny te nie należały, podobnie jak cala południowa Małopolska, do regionów zamożnych, a surowe warunki naturalne narzucały skromny charakter życia, dawne sposoby gospodarowania zachowały się tutaj stosunkowo długo. Przez wieki podobnie budowano domostwa, uprawiano rolę, eksploatowano lasy, kultywowano tradycyjne gałęzie rzemiosła; przez wieki podobnie świętowano, wspólnie i w rodzinach. Wiele bezcennych świadectw miejscowej kultury ludowej przetrwało do dziś w zabytkach materialnych, a także w umiejętnościach oraz pamięci starszych pokoleń.
(https://www.powiatgorlicki.pl/powiat/historia-ludzmi-pisana/pogorzanie
Na przykład, Biblioteka w Bieczu proponuje ciekawe wydawnictwo książkowe w formacie pdf: Ludność parafii Rożnowice w latach 1918-1939 / Agnieszka Mruk ; Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie. - Rzeszów : 2009 (Gorlice : Drukarnia Aplus). - 122 s. : il. (w tym kolor.), tabl. ; 21 cm.
(http://arbib.biecz.pl/pliki/ludnosc_parafii_roznowice.pdf)
"Ludność parafii Rożnowice w latach 1918-1939" - to książka zawierająca opis mieszkańców wsi Rożnowice, Racławice, Sitnica i Bugaj w okresie międzywojennym pod względem statystyczno - demograficznym oraz obyczajowym. Podstawę źródłową publikacji stanowią Księgi Metrykalne Parafii Rożnowice z lat 1918-1939, są one skarbnicą informacji, a dane w nich zawarte pozwalają odtworzyć obraz ówczesnych wsi. Książka opisuje ruch naturalny oraz momenty najważniejsze w życiu każdego człowieka, czyli urodzenia, śluby i zgony odrębnie dla każdej wsi, z podaniem najciekawszych przykładów.
Wymieniona książka jest pracą magisterską napisaną pod kierunkiem Prof. dr hab. Zdzisława Budzyńskiego na Uniwersytecie Rzeszowskim Wydziale Socjologiczno-Historycznym w 2009 roku. Autorka Agnieszka Mruk w podsumowaniu pracy napisała: "Mam nadzieję, że pisząc tę pracę ukazałam choć w niewielkim stopniu dziedzictwo pozostawione nam przez przodków. Dla mnie, jako osoby mieszkającej od urodzenia na Bugaju, ważne było przedstawić naszą „małą ojczyznę”, jaką jest parafia rożnowicka rzetelnie. Pisanie jej wiązało się z wieloma wspomnieniami i emocjami, bo przecież główni bohaterowie to m. in. zmarli już, ale i częściowo jeszcze żyjący znajomi, sąsiedzi, dalsza i bliska rodzina. W czasie tworzenia pracy wzbogaciłam swoją wiedzę o tych czasach, ich dorobku oraz tradycji i chcę podzielić się nią z innymi."
Z obszernej pracy naukowej wybrałem te fragmenty, które szczególnie mogą zainteresować mieszkańców i wszystkich pochodzących z okolic Biecza i Gorlic, a dotyczące opisu zwyczajów i obrzędów ludowych na tych terenach w nieodległej przecież przeszłości, bo trzech - czterech pokoleń. Z czasów mojego dzieciństwa przypominam je sobie i często wspominam. Dzieciństwo i młodość spędziłem przecież w nieodległych od opisanych miejscowościach - Moszczenicy i Strzeszynie. Szczególnie pamiętam (bo w nich uczestniczyłem) wiejskie wesela i w Strzeszynie i na Bugaju w latach 60-tych XX wieku. Jeszcze bardzo dużo z opisanych zwyczajów weselnych z tamtych czasów zachowało się. Mój ojciec często był zapraszany z furmanką i parą koni do orszaku weselnego. Wtedy szedł do lasu i przynosił gałązki jałowca, aby udekorować je wstążkami i przypiąć do kantarów koni. Kawalkada furmanek wiozła gości weselnych i parę młodych do kościoła. Inne opisane zwyczaje też jeszcze były wtedy codziennością. Pamiętam, że wigilijne potrawy w dzieciństwie w większości podawane były w miskach, z których wszyscy braliśmy i jedliśmy. Były też kolorowe opłatki, które dostawały w wieczór wigilijny zwierzęta domowe. Przychodzili pod okna domu kolędnicy z gwiazdą, śpiewali kolędy za co dostawali już najczęściej pieniądze. Do domu wchodzili kolędnicy z turoniem i droby, popisywali się wierszowanymi gwarowymi życzeniami świątecznym i noworocznymi. Byli częstowani najczęściej alkoholem i ciastkami. W Wielki Czwartek paliliśmy ze stryjem Staszkiem Judasza. Rozpalaliśmy jedno lub dwa ogniska ze śmieci po wiosennym sprzątaniu domu i podwórka. W latach 50-tych i 60-tych XX wieku jeszcze bardzo dużo zachowało się dawnych zwyczajów i obrzędów. Elementy niektórych zachowane są na wsi do czasów obecnych.
Oto wybrane fragmenty tego opracowania naukowego:
Okres oczekiwania na dziecko
.... Choć ciąży nie uważano za chorobę, kobietę brzemienną traktowano w sposób szczególny, wiele jej wybaczając i starając się spełnić jej kaprysy. Panowało powszechne przekonanie, że prośbie ciężarnej się nie odmawia. W dzisiejszych czasach można jeszcze usłyszeć: „Nie dasz kobiecie w ciąży tego, co chce, to myszy ci to zjedzą…”. Istniały pewne wróżby związane z tym, w jaki dzień tygodnia dziecko przyszło na świat. Jeśli rodzi się w jarmark „bedzie z niego pogodany jarmacnik i bedzie mioł spryt do interesów”, w środę „bedzie robłotny”, w niedziele „próźniok i nierób”, w święta „leniwy, ale pobłożny”, a w każdy inny dzień dobry człowiek. …..
Kobieta w ciąży nie powinna być matką chrzestną, gdyż to mogło zaszkodzić jej albo jej dziecku, mówiono, że „nie darzyło się” wtedy noworodkowi lub jedno z dzieci mogło nawet umrzeć. Ciężarna nie mogła obcinać włosów do rozwiązania, nie powinna przechodzić przez łańcuch, sznur, gdyż to wróżyło ciężki poród. Nie można było robić na drutach, ani wyszywać, aby dziecko nie było okręcone pępowiną. Nie wolno było szyć, bo się rozum zaszyje. Kobieta w ciąży nie chodziła na „różaniec” do domu zmarłego i na pogrzeby, było to groźne dla dziecka. Mówiono często, że dziecko „poda się” do tej osoby, na którą zapatrzy się jego matka, dlatego powinna ona unikać spotkań z ludźmi kalekimi, chorymi, inwalidami oraz brzydkimi zwierzętami. Kiedy dziecko urodziło się ze znamieniem, wtedy twierdzono, że jego matka zapatrzyła się na mysz. Znamię mogło się również pojawić, gdy przyszła matka była świadkiem pożaru, gdzie się dotknęła ze strachu tam powstawał „płomień”, czyli ciemnoróżowe lub bordowe przebarwienie skóry. Takie znamiona pocierano „miejscem” (łożyskiem) zaraz po urodzeniu, aby znikło. Nienormalne dziecko mogło się urodzić, gdy jego rodzice często się kłócili, mąż nie szanował i bił żonę. Poród miała ułatwiać praca. Kiedy ciężarna miała jakieś bóle kładziono jej na brzuch sierp. …..
Czas chrztu dziecka
..... Nowo narodzone dziecko starano się ochrzcić w jak najkrótszym czasie, najczęściej do trzech dni po porodzie. Duży wpływ na to miały: strach przed śmiercią niechrzczonego dziecka, którego dusza skazana była na potępienie oraz różnego rodzaju niebezpieczeństwa czyhające na noworodka. Przed chrztem nie pokazywano dziecka ludziom, czasem nawet nie mówiono jak będzie miało na imię. ….. Oprócz chrztu stosowano różnego rodzaju zabiegi magiczne mające zapewnić dobry rozwój dziecka. Bardzo popularne było tzw. „łodcynianie carów”, zajmowały się tym niektóre kobiety we wsi, miało ono na celu zapewnić dziecku zdrowie, zażegnać niebezpieczeństwa. Było wiele sposobów odprawiania czarów. Jeden z nich polegał na tym, że zmiędlony len formowano w dziewięć kulek, palono je na ognisku i gdy spalone części lnu unosiły się do góry, to wszystkie uroki zostały odczynione, jeżeli się w to oczywiście mocno wierzyło. Innym sposobem było popluwanie trzy razy, robienie znaku krzyża na czole dziecka i odmawianie modlitw. Kiedy na przykład maluch nie mógł spać, wtedy na łopatce do węgla spalano drobne patyczki i chodzono tak wokół niego wypowiadając modlitwy i okadzając go dymem. Przed urokami chronić miała czerwona wstążka przyczepiona do ubranka dziecka, miała ona przyciągać złe spojrzenia ludzi. Kiedy zobaczono pierwszy raz noworodka, trzeba było splunąć przez ramię lub na bok i powiedzieć: „Tfu, tfu, tfu na psa urok”, aby wszystkie uroki przeszły na zwierzę. Ludzie dorośli obawiając się uroków powtarzali pod nosem formułkę: „Twłoje łocy w młojom du..”, gdy ktoś się w nich wpatrywał. Sąsiadki w pierwsze odwiedziny zawsze przychodziły do położnicy z jakimś prezentem, powinny też usiąść oraz „łotrzepać ubranie”, aby nie zabrać malcowi snów. Jeżeli matka stwierdziła, że ktoś z odwiedzających zapatrzył się na dziecko, powinna je zaraz po wizycie wykąpać. Suszące się pieluchy zbierano przed zapadnięciem zmroku, bo potem siadały na nich złe duchy.
Niebezpieczne dla dziecka były też mamuny, boginki, które podmieniały dzieci. Przebywały w miejscach niedostępnych dla ludzi tj.: „paryje”, lasy, w okolicach potoków. Wyobrażano je sobie w różny sposób: Podobne one są kobietom, co do postaci. Różnią się jednak tym, że mają głowy szpiczaste, a piersi tak długie, że im aż kolan sięgają, co im w chodzie przeszkadza, dlatego idąc zarzucają piersi na barki. Wzrost ich dochodzi zaledwie wzrostowi pięcioletniego dziecka ludzkiego. Chodzą nago a młode zwane mamoniętami okrywają w pieluchy skradzione ludziom. W Zagórzanach mamony znają jako wysokie baby z dużymi piersiami w białym ubraniu. Kradły one dzieci ładne i zdrowe, a podrzucały brzydkie i chorowite – żyjące krótko. Mogły też „łocycać” malca, był on wtedy wątły i słaby. Często mówiono o dorosłych ludziach niskiego wzrostu, że w dzieciństwie musiały ich „mamuny łocycać”, aby uchronić dziecko przed nimi, wieszano w domach nad drzwiami wejściowymi, do góry nogami szmacianą lalkę – mamunę. Gdy mamuna jednak zakradła się do chaty położnicy można ją było złapać jedynie w stare „gacie”, ale nie mogły być one dziurawe. Położnica nie powinna, więc wychodzić przed wywodem w dzień poza granice wsi, a w nocy w ogóle na zewnątrz. Dziecko powinno cały czas przebywać z matką, a w nocy powinno się świecić światło. Po chrzcie znacznie zmniejszało się niebezpieczeństwo grożące dziecku ze strony mamun. Malec mógł się również odmienić, gdy ktoś się nim „zadziwił”, czyli zachwycił. Dzieci kąpano w dzieżach chlebowych, gdyż mało kto miał wanienkę. Wodę po pierwszej kąpieli wylewano na trawnik, kwiaty, nigdy jednak na „gnój”. Kiedy maluch miał wysypkę do wody dodawano mleko. Niemowlęta krępowano pieluchami, aby miały między innymi proste nogi. Nie obcinano im włosów do ukończenia roku, żeby „rozumu nie obciąć” oraz obgryzano paznokcie. Jeżeli dziecku szybko wyrosły zęby znaczyło to, że będą słabe i szybko wypadną. Trzeba było, więc wielu trosk i zabiegów, by uchronić rosnące pociechy przed złymi ludźmi i przebiegłymi demonami. ….
Od wyboru małżonka po wesele
.... Wstąpienie z związek małżeński rozpoczynało nowy, ważny etap w życiu każdego człowieka. Już samo wychowanie dzieci opierało się na przygotowywaniu ich do obowiązków przyszłych żon i mężów. Nieraz, gdy dzieci nie były zbyt posłuszne w wykonywaniu różnego rodzaju przyuczających prac, rodzice mówili: „oj ta baba (ten chłop) nie bedzie mieć z ciebie pożytku”, albo „potem powiedzom, że cie łojce nic nie naucyły” lub „bedom godać: jak cie te łojce wychłowały?”. To jak rodzice wpoili przyszłe obowiązki swoim pociechom było bardzo ważne, gdyż świadczyło to o nich samych. Z najważniejszych kobiecych czynności przyszła żona musiała obowiązkowo umieć piec chleb i doić krowę, jeżeli tego nie potrafiła był to wielki wstyd. Chłopcy natomiast uczyli się wszelakich obowiązków należących do gospodarza.
……
Dorastająca młodzież spotykała się na organizowanych w stodołach wiejskich potańcówkach. Schodzili się wtedy chłopcy i dziewczęta, czasami nawet z sąsiednich wsi i „hulali” przy muzyce. Najczęściej grano na skrzypcach, czasami akordeonie. ……… Na takich właśnie zabawach poznawali się przyszli małżonkowie, kojarzyły się pary, rodziły się miłości. Nie wszystkie jednak małżeństwa były zwieńczeniem uczucia, jakim darzyli się młodzi. Część związków to wynik „rozsądnego” myślenia rodziców, czasem bliskiej rodziny, lub samego kandydata do ożenku. Przy wyborze przyszłej żony brano pod uwagę zamożność i pozycję społeczną jej rodziców, czasami wykształcenie kandydatki, to czy umie zajmować się domem, obrządkiem, w przypadku wdowców to, czy będzie dobrą matką dla jego dzieci oraz oczywiście uroda kandydatki. Kojarzeniem związków zajmowali się także swaci (drużbowie), były to raczej starsze osoby, dobrze zorientowane w życiu lokalnej społeczności, mające „szczęśliwą rękę do łączenia par”. Czasem takowymi byli członkowie dalszej rodziny lub po prostu znajomi obojga kandydatów do małżeństwa. Mówiono wtedy o nich, że „podruzbłowali”, albo „wysfatali” jakąś parę. W wyborze przyszłego małżonka doradzali też dobrzy znajomi i sąsiedzi. ….
Gdy młodzi byli już „po słowie”, a rodzice dogadali się co do miejsca zamieszkania młodych, posagu, organizacji wesela, narzeczeni udawali się do księdza „dać na zapowiedzi” i ustalić datę ślubu. Ta była zawsze wyznaczona po odczytaniu przez duchownego z ambony nazwisk planujących zamążpójście przez trzy niedziele pod rząd. W tygodniu, w którym miał odbyć się ślub młodzi zapraszali gości weselnych, każde swoich. Czasami pan młody objeżdżał domy przyszłych weselników na koniu zapraszając ich wierszowaną regułką. Był również zwyczaj przynoszenia przez rodzinę i sąsiadów produktów potrzebnych do przygotowania poczęstunku, czyli m. in. mleka, masła, jajek, sera. …..
Po przygotowaniach następował dzień ślubu. Kiedy zeszli się do panny młodej goście weselni i druhny, przyjeżdżał pan młody ze swoimi gośćmi, drużbą weselnym (starostą weselnym, terminy te w tych stronach używane były
zamiennie) oraz kapelą. Drużba był wybierany wcześniej z zaproszonych gości bądź stawał się nim znajomy, który znał różnego rodzaju przyśpiewki i okolicznościowe piosenki, śpiewane przed ślubem i w trakcie wesela.
Nieodłącznym atrybutem starosty była drewniana laska, ozdobiona tasiemkami, w późniejszych czasach góralska ciupaga, obita talarami, przystrojona kolorowymi wstążkami i dzwoneczkami. Przed domem panny, po przybyciu kawalera następowały targi drużby i pana młodego z rodziną panny młodej, która czekała w domu. (…) Pytano po co tu przyszli, co chcą tu załatwić itp. Pan młody musiał wypowiedzieć się po co tu przyszedł i wkupić się wódką. Śpiewano m. in. „ej ty panie młody, dej nom głożki włody”. Po takim targu wychodziła z izby panna młoda z bukiecikiem dla młodego. Później rodzice pary młodej błogosławili im na nową drogę życia. Drużbie podczas ślubu i wesela towarzyszyła drużbina. Była ona z rodziny panny młodej. Z zaproszonych gości wybierano też druhny i swatów, którzy tworzyli pary (każda druhna przypinała swatowi do klapy marynarki bukiecik mirtowy z białą wstążką) i tak razem stali oni w kościele podczas mszy ślubnej.
Po błogosławieństwie jechano do kościoła przystrojonymi w zieleninę i wstążki bryczkami, „pukoskami”, „wasążkami” lub wozami, w zależności od zamożności gospodarzy. Konie miały przypięte do homonta gałązki jałowca z białą wstążką z bibuły, a do kantara samą bibułę. Na ostatniej furmance jechali młodzi z rodzicami. ….. W drodze do kościoła był też zwyczaj obdarowywania dzieci „łosypankami”, czyli ciastkami. ….
Po ślubie udawano się na wesele, najczęściej do domu panny młodej, latem odbywało się ono na podwórkach lub w stodołach. Gości weselnych częstowano kołaczami, posypywanymi po wierzchu serem, kawą zbożową i różnymi przysmakami, w zależności od zamożności gospodarzy. Nieodłącznym elementem zabawy były przyśpiewki, odśpiewywane przez drużbę i odgrywane przez orkiestrę każdemu weselnikowi oraz oczepiny o północy. Wtedy to zakładano pannie młodej czepek, na znak, że od tego momentu staje się mężatką i przykładną gospodynią, czepieniem zajmowała się jedna z kobiet, śpiewając przy tym okolicznościowe piosenki. W trakcie tańców można też było sobie za pewną opłatą zamówić konkretny utwór u kapeli. ….
Ważnym elementem łączącym się z zamążpójściem był posag, który otrzymywała córka od swoich rodziców na nową drogę życia. Jego wielkość była uzależniona od tego jaka bogata była rodzina. Najczęściej, jako wiano, panna młoda otrzymywała krowę, pierzynę, mogło to być też pole, czasem pieniądze. Nie było natomiast mody na obdarowywanie młodych prezentami przez gości weselnych. …..
Obyczaje pogrzebowe
……. Każda śmierć budziła strach, zwłaszcza gdy dosięgała ludzi młodych. Odejście starca czy staruszki przyjmowano spokojniej, przygotowano się do tej śmierci. Wiele znaków wskazywało zbliżający się zgon. … Symbole wróżące śmierć: czarny koń, wyrywanie zęba, świeże mięso. Złym znakiem było wycie psa, oznaczało ono rychłą śmierć któregoś z domowników lub to, że we wsi ktoś powiesił się w tym momencie. Dziwne oczy, niesamowity głos i nocny tryb życia rodziły przekonanie, że sowa przybywa z „tamtego świata”, by swoim wołaniem obwieszczać śmierć. Kretowiska usypane przez kreta na podwórzu również oznaczały śmierć domownika. W ogóle duża liczba kretowisk na polu uprawnym była złym omamem. Dziwne znaki i zdarzenia, które miały miejsce w domu to np. spadnięcie obrazu ze ściany – ktoś w tym momencie umarł w rodzinie. Jeżeli jakiś bliski zmarł w samotności i nie wiadomo było, o której godzinie, pukanie do drzwi oznaczało właśnie moment śmierci. Świeca gasnąca na ołtarzu lub katafalku podczas nabożeństwa za zmarłym wróżyła śmierć w familii. Gdy nieboszczyk „przeleżał” przez niedzielę, miano się spodziewać kolejnej śmierci w ciągu tygodnia w parafii lub w krótkim czasie w rodzinie zmarłego. Jeżeli po zamknięciu trumny wystawał z niej jakiś fragment ubrania, znaczyło to, że nieżyjący „weźmie kogoś za sobą”. Powieki nieboszczyka starannie przymykano, kładąc na nie monety, by „nie pociongnuł za sobłom nastympny łosoby”. Dbano też, aby podczas kolacji wigilijnej nie zabrakło nikomu łyżki, bo za rok tej osoby nie będzie już wśród żywych. Starsi ludzie spodziewający się śmierci bardzo często sporządzali testament, a konkretnie spisywał go ten, kto umiał pisać, czyli najczęściej sołtys w obecności uczciwych świadków. Do konających przywożono księdza z Najświętszym Sakramentem, co było bardzo ważne, odnotowywano to też w księgach metrykalnych. W czasie spowiedzi rodzina i sąsiedzi modlili się w innym pomieszczeniu lub przed domem. Podczas pożegnania z umierającym zebrana rodzina i znajomi przyjmowali jego rady i błogosławieństwo. Godna i szybka śmierć miała być nagrodą za uczciwe życie. Natomiast, gdy ktoś nie mógł długo umrzeć mówiono, że nie pogodził się ze wszystkimi, dlatego należało się pojednać z tymi, którym wyrządziło się jakieś krzywdy lub żyło się w gniewie. Istnieje wiele przykładów pojednania na łożu śmierci, które przyspieszało zgon. Mówiono, że nie może umrzeć ktoś, kto życzył komuś, aby długo umierał. Życzenie „żebyś trzy dni konoł” było najgorszym ze złych życzeń. Często osoby, które się obrażały i nie rozmawiały z domownikami, na łożu śmierci nie mogły nic wypowiedzieć. Aby przyspieszyć zgon trzeba było przewrócić w stodole kamień od żarn lub po prostu zmienić pozycję konającego „przekryncić no błok”. Zgromadzeni ludzie odmawiali też modlitwy o rychłą śmierć. W dłoniach umierającego powinna tkwić zapalona gromnica do czasu, aż skona, aby diabeł nie miał dostępu. ….
Lament kobiet oznaczał śmierć. Naprędce myto zwłoki, ubierano odświętny ubiór. Skrzyżowane na piersiach dłonie oplatano różańcem. Ciało kładziono na łóżku, ławie lub desce i przykrywano prześcieradłem. Zlecano zrobienie trumny. Słoma z siennika zmarłego powinna być spalona. Zatrzymywano zegar w godzinę śmierci, zakrywano wszystkie lustra i inne odbijające przedmioty, zasłaniano zasłony, palono świece. Zaraz po śmierci odmawiano różaniec, śpiewano pieśni za duszę zmarłego, modlono się przy zwłokach do czasu pogrzebu. Z ostatnim pożegnaniem przychodzili znajomi i sąsiedzi, co było ich obowiązkiem. Domownicy aż do pogrzebu unikali poważniejszych robót gospodarskich: nie gotowano obiadu, nie pieczono chleba, nie prano, nie pracowano w polu. Nie powinno się płakać, „rozpoczanie nic nie płomoże ino przeszkłodzi dusy w spłokłojnym łodejściu”. Zmarłemu do trumny wkładano często książeczkę, z której się modlił, święte obrazki, koniecznie musiał mieć buty, czasami kupowano je specjalnie do trumny, kobiety chowano w chustkach.
Pogrzeb następował na trzeci dzień po śmierci. Przed wyprowadzeniem zwłok przybyli dotykali ręki zmarłego na znak darowania mu winy lub też otrzymania przebaczenia. Trumnę kropiono wodą święconą, a wynosząc ją uderzano trzy razy w każdy próg, przez który ją przenoszono – miało to symbolizować pożegnanie z domem. Ciało zmarłego przewożono do kościoła wozem zaprzężonym w parę koni. Żaden z domowników nie mógł powozić. Pogrzeb prowadzili tzw. „śpiywoki”. Odmawiali oni modlitwy przed wyprowadzeniem jak i w drodze do kościoła, śpiewali różaniec, litania, pieśni pogrzebowe. Niektórym „śpiywokom” płacono, szczególnie tym, będącym z sąsiednich wsi. Po nabożeństwie ksiądz udawał się z pogrzebem na cmentarz. Trumnę nieśli dalsi krewni, lub znajomi zmarłego, ale nigdy najbliższa rodzina.
Na cmentarzu uchylano po raz ostatni wieko trumny. Po modlitwie, był zwyczaj obowiązujący zresztą do dzisiaj rzucania garści ziemi na trumnę i wypowiadania regułki: „Niech ci ziymia lekkom bedzie”, co miało wyrażać wolę rychłego
zbawienia oraz darowanie zmarłemu wszelkich win. Później uczestnicy pogrzebu rozchodzili się na groby swoich bliskich. ….
***
Praca naukowa Haliny Karaś Gwara Bugaja na Pogórzu pdf, to opracowanie gwary wsi Bugaj i okolic wydane w serii DIALOG POKOLEŃ. Wpisuje się ono w nurt już istniejących publikacji i założeń wymienionej serii, której celem jest przedstawienie dziedzictwa językowego i kulturowego poprzednich pokoleń i przekazanie i go młodszym generacjom. To też próba zrozumienia tego dziedzictwa, to dialog między starymi a nowymi laty, to sięganie do korzeni, z których wyrastamy. Opracowanie to opis gwary i słownik wsi Bugaj, wsi położonej w okolicach historycznego Biecza, miejscowości o długiej tradycji, obecnie niewielkiego miasteczka nieco zapomnianego, w którym jednak do dziś czuje się powiew historii. Słownik został poprzedzony opisem uwzględnionych wsi - Bugaja oraz wsi okolicznych: Sitnicy, Rożnowic i Racławic, wchodzących w skład parafii rożnowickiej, a także opisem całego regionu - dawnej ziemi bieckiej na Pogórzu oraz gwary tych okolic. Bardzo cenna publikacja.
***
W publikacji „Kultura ludowa”, Halina Apolonia Karaś – polska językoznawczyni, dr hab. nauk humanistycznych, profesor nadzwyczajny Instytutu Języka Polskiego i prodziekan Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego zamieszcza ciekawe informacje na temat dawnego życia codziennego i regionalnej gwary mieszkańców, wschodniej części Pogórza, czyli w większości dawnej ziemi bieckiej. (Cały tekst na stronie internetowej:
Są tam więc przykłady i informacje dotyczące bliskich mi miejscowości, takich jak Moszczenica, Łużna, Bugaj, Strzeszyn, Rożnowice, Racławice, Binarowa, Kwiatonowice. Ciekawe dla mnie fragmenty tekstu (myślę, że nie tylko dla mnie) dla ułatwienia przytaczam niżej, aby zachować te informacje dla następnych pokoleń:
…. Ważnym elementem życia codziennego jest dawna kuchnia regionalna.
Co jedzono w tych wsiach przed laty? Jak nazywano te potrawy, jak przyrządzano?
Okazuje się, że z zup najczęściej gotowano kiedyś barszcz na serwatce, żur z mąki owsianej, zimniocankę (kartoflanka), tzw. ukrop, czyli zagotowaną wodę z miętą, maszczoną skwarkami, tj. spyrką (słoniną) – ja osobiście pamiętam tę zupę w domu – do tego ukropu krojono u nas suchy chleb własnego wypieku, ale nie dodawano mięty), różne zupy owocowe, głównie z suszonych owoców: śliwionka, jabconka, grusconka (ze śliw, jabłek, gruszek). Ze względu na rzadkie spożywanie mięsa odświętny charakter miał rosół. Rozpowszechnione były kasze: pęcak (jedzony z mlekiem, ze śliwami, z maślanką lub serwatką), dziama albo paciara, czyli potrawa z drobnej kaszy pszennej lub mąki pszennej (najczęściej razowej), maszczona skwarkami lub jedzona z mlekiem – też ta potrawa często gościła na naszym stole w Moszczenicy i Strzeszynie w czasach mojego dzieciństwa. Inna regionalna potrawa z gęstej kaszy pszennej z suchymi śliwkami, jabłkami, gruszkami to tzw. pamuła. Z potraw mącznych częste były różnego typu kluski: drobione, kładzione (kładzioki), krajane, pierogi (z kapustą, ruskie, z serem, z owocami). Pieczono także bezpośrednio na blasze bez tłuszczu tzw. placki na prołzie, tj. na sodzie (często robimy je i obecnie).
Podstawą wyżywienia były oprócz potraw mącznych jednak przede wszystkim ziemniaki, które jedzono z kwaśnym mlekiem, maślanką, ukropem, żurem, kapustą. Z ziemniaków tartych przygotowywano mordonie, kluski o podłużnym kształcie, które maszczono słoniną lub zalewano mlekiem. Smażono także placki ziemniaczane, które jadło się z zimnym mlekiem. Powszechnie też, prawie codziennie, jedzono kapustę (przeważnie z ziemniakami), którą maszczono skwarkami, a w okresie postu, podobnie jak i inne potrawy, olejem lnianym. Częstym daniem był groch, bób, fasola (tzw. piechota). Mięso jedzono sporadycznie, zwłaszcza wtedy, gdy zabijano świnię, czyli przeważnie raz na rok. Słoninę (spyrkę) solono i trzymano w beczce. Robiono też kiszkę (kaszankę), sadło w błonie dobrze nasolone, które dzięki temu przechowywano dość długo.
A co przeważnie gotowali kiedyś na wsi? Jedna z mieszkanek Sitnicy gwarowo odpowiada:
„O Błoże, downiyj kapusta z grochym, błób, i śmiyntanom było pomaszczone tyn błobek, a do tyj kapusty tyz sie piychotke głotowało, takom ciymnóm, rozcierało sie, bo sie w osobnym gorcku ugotowało do tyj kapustki i jakóm kość sie władowało, jak sie miało, a jag_nie miało się, to i kapusty nie było. Kapusta była mascono grochem. No i kluski były gotowane na mleyku i takie skwarckami, słoninóm mascone było.”
A jak zabili świnię, to co robili i gdzie później to trzymali?
„A no chyba słounine nasolali i kładli do becki. I to sie jem utrzymywało. A z kłościami to nie wiym, gotowali. Mieli juz takom becułke i to nasolili tyż nakładli, no i płotym brali do kapusty, do czego, do zupy. Jak tom chcieli to wypłukali to z ty soli, bo to nasolone było, to sie nie zepsuło. No i robili takie sadło. Tyż z takik błón. No ta świnia miała taką błóne z jednej strony i z drugiyj, no to tak sie składało i tworzyło sie taki jak bochenek chleba. I zszywało sie to dratwą wkoło, i wkoło …. nasoulone było i położoune było na wieku od dziyzki, co sie chlyb piekło. I to sie samo nasoliło, nasoliło i to było bardzo dobre, jo to lubiałam se ukrajać taką krómecusie ciyniutkom i położydź_na chlyb_i zjeść. A dziś bym nie jadła. Pamiyntóm, jako dziecko, było w kómorze na dziyżce. Nie na dziyżce ino na nieckach, takie były malutkie kisecki, malutkie, malutkie. A to idź ta krowóm dej zryć. No to jo piyrsze słam do kómłory pło te kisecke, a wcześni już se przyszykowała krómke chleba. Ani brzuh_nie boloł, ani nidz_a dzisioj? Błoub jak był płosadzony, to tak duzo było chroboków.”
Na Pogórzu budowano z bali drewnianych, a szpary utykano mchem. Dachy wykonywano ze słomy, układając je ze specjalnie przygotowanych kicek. Chaty bielono przeważnie wapnem z rozmieszaną farbą niebieską. Chołpa składała się przeważnie z sieni, komory, kuchni, dawniej nazywanej piekarnią, i izby.
Jeszcze w latach międzywojennych można było spotkać chołpy dymne, gdzie dym rozchodził się po wnętrzu chaty. Nierzadkie były też chołpy, gdzie trzymano także zwierzęta. W sieni zwykle znajdował się kurnik. W kuchni przeważnie był piec z nolepą, kapa nad kuchnią, obok kuchni na ścianie wisiał łyznik na łyżki, chochle, miski, a w zamożniejszych domach był kredens na naczynia kuchenne. Gotowano w dużych garnkach żeliwnych, tzw. zeleźniokach, saganach. Umieszczano je na dynarku. W izbie na ścianach znajdowały się obrazy świętych, zawsze obok siebie obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa i obraz Najświętszego Serca Maryi, a także inne obrazy o treści religijnej, które dekorowano kwiatami z bibuły. Do spania były łóżka drewniane lub tzw. ślubanki, czyli ławy drewniane ze skrzynią. W dzień służyły do siedzenia, w nocy podnoszono wierzch, a w środku był siennik, na którym się spało.
Prace domowe. Wodę nosiło się ze studni, najpierw ze studni z żurawiem, a później już ze studni na korbę, albo w jednym wiadrze, albo na nosokach. A studnia z żurawiem jeszcze była. O studni z żurawiem gwarą opowiada p. Irena Ciećko z Sitnicy:
„To była u nos, była. Ale niedowno. Jak ona wyglądała? A żyraw [!] to tak wyglądo. Wbijo sie taki duży koł z takiym łotworkiym, jak gdyby taki było drzewo, przewiercane było czymś, no świderkiym, i do tego takie wielkie, długochne drzewo sie wkładało, do tego, i tam tyz sie to drzewo było przebite świderkiem przewiercane, i drut, i to na tym drucie to chodziło. No i zaraz tako długochno tyka z takim uchwytym na kłoujcu, co sie przyczepiało wiadro, no i to za to wiadro sie cióngło, to tyn żyraw sie nacióngoł i do studnie, a jak to to cióngnół do góry, bo na kóńcu u tego drzewa był przywiunzany kamiyj. I tyn kamiyj troche pómogoł wiadro włody wyciągnąć.”
O innych pracach domowych - praniu i prasowaniu również opowiada Irena Ciećko z Sitnicy:
A później łachy jak się prało? „Normalnie we włodzie, we włodzie sie juz prało”.
Opowiedzcie o tej desce, co do prania służyła. Jak prać. We wodzie, ale jak?
„No i we wodzie, no i to tak sie rynkami szuwało po tyj desce tym materiałem i to sie tak prało.”
A jak się ta deska nazywała? „No tego to nie powiym. A to chyba proczka? Chyba proczka. No bo to jest to było takie małe, ale to takie twardsze to na tyj drugiyj desce prali. Tyz chyba proczka była. To taka była decha i na nogah_łoparli takie buły zwyrzynane takie cioły [?]. Na tym to tak prali, to tak tarli, tarli, tarli.
A jakiegoś mydła używali? „Niy mydła ino sody. A, sode do tego używali. To to pewnie ta soda bieyliła. Odgryzała te wszystkie takie kólory ciymne. To tak, no nie widziałam.
A czym prasowali? „Zelozkiem. A żelozkiem prasowali, a do żelozka napolili drzewnego wyngla i ten wyngiel kładli do tego żelozka, i to sie tag_nagrzewało i tym prasowali. Jak troszke ten łogiyj przygasał, to huśtali i rozrobiali w tym żelozku; ten łogiyj, grzoło i dali prasowali.
To jak to żelozko nazywali? „Żylozko, normalnie.”
A z duszą nie gadali? „A my miały tylko na wyngiel, a ło duży [!] to jo nie widziałam takiego. Na dusze to pewnie było takie łotwierane i nagrzeywali taki kawołek żelaza. Takie cosi, to była ta dusza do tego żelozka, ale jo tego nie pamiyntom. Pamiyntom na węygiel drzewny to maglorka. To jak to wyglądało ta maglorka do prasowania łachmanów? No to ukręycili ten na kołek te szmate jaką tam mieli, na ławke i wio I tak chyba tak turlilikali [?] I pokręcili tym, przykryli tom deskóm i wio, i wio! Jak przejechali, to wracali i znów to samo. I sie tag_nawijało widocznie samo łod siebie, z jednego kóńca na drugi kóniec. Na okręgło było”.
….. Do dawnych narzędzi rolniczych, dziś już nieużywanych lub używanych rzadko w związku z mechanizacją rolnictwa, oraz różnych narzędzi gospodarczych, zaliczyć można m.in. następujące:
- siyrpy, dziś już sporadyczne
- płuzki konne do oborywania ziemniaków
- pługi konne
- radło do radlenia ziemniaków
- sieckarnia
- cepy
- młójnek (młynek) do zboża
- rajtok do przesiewania mąki.
- woga do siana
- rymarzski stół do robienia pasów skórzanych
- bobka (babka) do klepania kosy (czyli jej wyostrzenia),
- brus do ostrzenia noży.
O brusie opowiada Irena Ciećko z Sitnicy:
„Ma śtyry nogi przybite do takiego drzewa, przez środek jest tyz z drewna wytocune takie dziurki, do tych dziurek sie wkłado takie bolce, a do tegło nabijo sie te koułkło takie wykute z tego, z kamienia. I na tem sie dopiyro, do tego sie dokładało kłorbe, kłorbkóm sie łobracało i sie łoszczyło. Siekiyry, noże, młotyki tyż. Nawed_jo i raz_łoszczyłam siyrp, bo był tympu [!]. Takie noże, co sie używo do kuchnie. Co inne no to. Wszystko sie robiło. A jeszcze pod spłodym do tegó, żeby był wilgny tyn kamiyń, to juz był taki wykuty z dżewa takie kórytkło. A do tego kórytka sie nalywało włode, a kórytko sie płodpinało płod te srogi z tych tych dechów, no jak to sie nazywało, z tych dżew takie były te srogi zrobióne, to tam sie podpinało i sie łobracało i koułko [!] było zawsze mokre a to sie łoszczyło. To nazywali? To sie nazywali brus, tak, brus.”
….. Jednym ze źródeł utrzymania Pogórzan była hodowla pszczół. Pszczelarstwo rozwijało się tu prężnie, a przydomowe pasieki były zjawiskiem pospolitym. Powszechnie występowały w nich ule kłodowe dłubane z jednego pnia sosnowego, wierzbowego, rzadziej bukowego, później tzw. dzierżony, czyli ule
skrzynowe. Ule kłodowe często rzeźbiono w kształcie ludzi i zwierząt, co miało chronić pszczoły od skutków złego spojrzenia, które zatrzymywało się na zewnątrz, czyli na rzeźbie. Liczne zabytkowe ule z terenu całej Polski gromadzi dziś Muzeum Pszczelarstwa w Stróżach koło Gorlic.
…. Oprócz rolnictwa źródłem utrzymania się Pogórzan było rzemiosło wiejskie, przede wszystkim tkactwo, którego ważnymi ośrodkami były zarówno miasta (Biecz, Gorlice), jak i wsie (Libusza, Sękowa, Siary, Olszyny, Rzepiennik, Szymbark). Tkacze, zwani tu knopami, przetrwali do połowy XX wieku, zwłaszcza w Sękowej, Mszance, w Łużnej (w innych wsiach było ich mniej, np. w Rożnowicach było 5 warsztatów tkackich, w Racławicach 4). Podstawą tkactwa była rozpowszechniona kiedyś na Pogórzu uprawa lnu i konopi.
….. W Bobowej i w kilku wsiach okolicznych (Siedliska, Sędziszów) rozpowszechniło się na początku XX wieku koronkarstwo. Do dziś Bobowa słynie z wyrobu tzw. koronek klockowych i organizowanych tu międzynarodowych festiwali koronki klockowej. Od 1899 roku w Bobowej działa szkoła koronkarska. Po II wojnie światowej ośrodek koronkarski w Bobowej bardzo się rozwinął, a koronkarki zrzeszały się w spółdzielni należącej do Związku Spółdzielni Przemysłu Ludowego i Artystycznego. Na Pogórzu rozwijało się też hafciarstwo. Haftowano chusty czepcowe, fartuchy i zapaski.
….. Rozpowszechnione był koszykarstwo, zwłaszcza w Olszynach i wsiach w okolicach Biecza, gdzie wykonywano je na sprzedaż na jarmarkach. Różne wyroby: kosze, koszyki, opołki, przedmioty gospodarstwa domowego wyplatano z wikliny, leszczyny, korzeni świerkowych, sosnowych czy jałowca. Prawie w każdej wsi była kuźnia, a większych nawet było ich kilka, np. w Olszynach działało ich aż 10. Kowale nie tylko podkuwali konie i naprawiali narzędzia żelazne, ale także niektórzy byli znani z ich wyrobu, np. w Turzy i Olszynach wyrabiali sierpy cieszące się dużym powodzeniem. Wykonywali także ozdobne przedmioty związane z budownictwem, np. piękne kute zawiasy do drzwi, zamki zapadkowe z ozdobnymi wykładkami, piękne kute kratki w okienkach komór (np. w Moszczenicy, Rożnowicach, Rzepienniku Suchym).
Rozwijało się tu także garncarstwo, bednarstwo, stolarstwo, ciesielstwo, kołodziejstwo itp.
….. Obrzędowość doroczna.
Wigilia. Wigilia Bożego Narodzenia zwana Wilią lub Wiliją podobnie jak w wielu innych regionach Polski była dniem wróżb i przepowiedni. Sądzono np., że jak ktoś w tym dniu się zachowuje w dzień wigilijny, tak będzie się zachowywał cały rok. Uroczyście przygotowywano wieczerzę wigilijną, którą zaczynano wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdy, wieczerniczki. Przy stole zawsze zostawano miejsce wolne dla podróżnego. W trakcie wieczerzy wszyscy uważali, by ich cień padał na ścianę, gdyż panowało przekonanie, że jeśli ktoś nie widział swojego cienia, to umrze w ciągu następnego roku. Tradycyjnie wieczerza powinna się składać z 7, 9 lub 12 potraw i to z wszystkiego po trochu, żeby się wszystko w przyszłym roku darzyło. Zestaw potraw wigilijnych nieco się różnił w poszczególnych wsiach. Wszędzie jednak typowym daniem był żur z owsianej mąki z suszonymi grzybami i ziemniakami, kapusta z grochem lub z grzybami, często kluski z makiem oraz kompot z suszonych owoców. Strojenie choinki to zwyczaj późny, przejęty z miasta (i niepolski). Wcześniej zawieszano jedynie u sufitu (powały) gałązkę jedliny, podłaźniczkę lub wierzchołek jodełki zawieszony szczytem w dół. Przystrajano ją wycinankami z opłatka i kolorowymi papierkami. Na początku wieczerzy łamano się opłatkiem, opłatek kolorowy zanoszono też zwierzętom do stajni. Resztki wigilijnych potraw składano do jednego naczynia i w dniu św. Szczepana dawano bydłu do zjedzenia. Po wieczerzy wigilijnej panny wróżyły, czy wyjdą w tym roku za mąż. Popularne było liczenie kołków w płocie (jeśli do pary, to wyjdzie szybko za maż) lub nadsłuchiwanie, skąd pies zaszczeka, to stamtąd przyjdzie kawaler.
Boże Narodzenie. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia na św. Szczepana kawalerowie odwiedzali rano chaty swoich dziewcząt na tzw. śmiecie. Gdy izba była zamieciona, to wtedy narzeczony stawiał wódkę i gościł wszystkich, ale gdy zastał śmieci, wówczas panna musiała się wykupywać i stawiać napitek. Uznawano to ogólnie za złą wróżbę dla przyszłej żony i matki, a nieraz taka sytuacja stawała się powodem rozejścia się narzeczonych.
W Nowy Rok wcześnie rano chodzili po wsiach chłopcy, scodroki z życzeniami, a po nich droby, kawalerowie pookręcani powrósłami w wysokich czapkach słomianych na głowach i też składali życzenia.
W okresie Bożego Narodzenia do Matki Boskiej Gromnicznej chodziły też po wsiach dzieci z gwiazdą, śpiewając kolędy, oraz grupy poprzebieranych osób z turoniem, kobyłką lub tzw. Herody.
O tych zwyczajach bożonarodzeniowych opowiada Józefa Rąpała z Olszyn:
„A jak przysło tak juz po świyntach, po Błożym Narodzeniu to, to byuły turonie, kobyułki i Herody, to my chłodziuły na Herody, na kobyułki, tańcowało sie, to sie hulało, hulało sie no i śpiywało sie, wesoło byuło. A kobyułka to była tako:
chłop mioł łopołke, dziurawo, wloz do ty łopołki, byuło kapom z łóżka nadkryto ta łopołka, a chłop siedzioł dopiyro tam na łuji dopiyro. Kój byuł taki zrobióny taki głowa z kłónia, no i to tak wyglądało jak kłój. To byuła kobyułka. No ji jeździuł nałokoło w dómu. Płoganioł te dziewcynta jak byuły dzie. Stoły w kącie, to ich wyścigłowoł. Nie, tak śli, jak ktosi ich zaprosiuł, no to cza byuło, wiym, cosi zjeś dać, głorzołki dać jim wypić no to dopiyro sie uciesyli, bo jak sie ta kobyułka skońcyuła, to wyjechoł na ty kobyułce, na płole, dopiyro sie wrócili i byuło jakiesi granie, jakosi harmonia byuła i i do tego bymbyn i i sie hulało. A na Nowy Rok to droby chłodziuły, aj stwuuuuł. Nieroz to tak przysło drobów,
łowinieyntych w słóme, ze nawet wcale nie płoznoł. Zrobiuł se dziure, tu, dzie mioł buzie, zeby mioł co se wypić, dobrze wloć. A tak to nie płoznoł droba, kto to jes. Bło to byuło tak jak wiunga słómy, zawiniynto. Tak w całości łobtulony byuł tak, a jak nie to takie mniyjse chłopy, takie skłuty to śli, no to łoni mieli copki takie zrobióne ze słómy, takie z warkłocami, takie splecióne. To takie copki to jo umie plyś nawet, bom, nierozem, jeszcze jak Staszek byuł mały, tom mu zrobiła tako copka i płosed po drobsku. No. Wylyźcie na poułke, zdymcie mi gómółke, młoja pani głospodyni aj stwuuuuł. Wylyźcie na faske, zdymcie mi kiełbaske, młoja pani głospodyni aj stwuuuuł. Byli my tu u Mikruta, Mikrut siado na kłoguta, a Mikrutka go łaje ty głuptasie, ty. Przyśpiywki tyz byuły, ale to cłowiek se nie pamiynto juz tak tegło wszyskiegło co to byuło. Bło jak sie byuło młodym to sie chłodziło i to sie wszysko widziało i słysało i kazdy wiedzioł wszyskło.
…. Wielki Czwartek. Ciekawym zwyczajem rozpowszechnionym na Pogórzu w XIX wieku jest tzw. palenie Judasza w Wielki Czwartek. Wieczorem robiono ze słomy i szmat kukłę przedstawiającą Judasza, którą spalano po dokonaniu nad nim sądu. Zwyczaj ten zachował się do dziś w wielu wsiach w nieco innej formie, palenia ognisk w ten dzień wieczorem, przy czym pali się wówczas wszystkie śmieci z gospodarstwa po porządkach wielkanocnych.
….. Obrzędowość rodzinna
Ciąża, poród, małe dzieci. Wiele zwyczajów wiązało się z ciążą, porodem i niemowlętami. W ciąży należało unikać zapatrzenia się czy to na jakiegoś człowieka, czy na zwierzę, bo dziecko mogłoby odziedziczyć ten wygląd. Sądzono też, że jeżeli kobieta ciężarna przestraszy się myszy, to dziecko będzie miało na ciele owłosione znamię, a jeśli ognia to na twarzy dziecka pojawi się czerwona plama. Jeżeli kobieta w ciąży patrzy przez uchylone drzwi, to dziecko urodzi się zezowate. Nie powinna przechodzić przez powrozy, bo dziecko mogłoby się udusić podczas porodu. Należało też unikać siadania na pniaku (dziecko będzie miało dużą główkę) i na progu (będą trudności z porodem). Kobieta rodząca powinna mieć przy sobie gałązkę dziurawca, żeby bogina lub mamuna nie odmieniła jej dziecka. Żeby odstraszyć ją, sporządzano lalki, które zawieszano u drzwi, a wówczas odchodziła urażona.
…. O zwyczajach związanych z małymi dziećmi opowiada Barbara Karaś z Bugaja następująco: „Jak dziecko sie urodziło, no to takom błogine robili, ze smot takom lalke i przybijali nad drzwiami, żeby błoginy nie cycały. Jo nie wiym, co to. No i i takie różne różne były, no. A dziecko tak straśnie meyncyli. Rynce, nogi tak musiały być łowijaceym tak łowiniynte, że było, nie miało ruchu dziecko ani runk ani nóg ino takie było. Nie wiym, jak te dzieci wyczymywały. Jeszcze młoja bratowo, jesce tak płowijała. To były powijaki takie. Młoja bratowo jesce powijała te, te dzieci tak tym. Tak powijała, jaz skłoda było tego dziecka tak. Jedne pieluche płod tyłek i rynke płod tyłek, i drugom, i tu nogi łobydwie razem i spłowijała, takie było twarde jakby kawołek czegoś. Jak to dziecko wyczymało, to nie wiym. Jesce młoja bratowo powijała, to pamiyntom.”
….. Chrzest. Do chrztu nieśli dziecko kumowie, rodzice chrzestni, czyli krzesnołojciec i krzesnomatka, którzy cieszyli się wielkim szacunkiem rodziny i później chrześniaków. Do chrztu należało nieść dziecko na prawej ręce, żeby nie było mańkutem, a do powijaka wkładano na szczęście pieniądze.
…. Wierzenia i przesądy. Świat dawnych wierzeń i wyobrażeń jest dziś już trudny do zrekonstruowania. Większość wierzeń przetrwała w postaci zniekształconej, a niektóre jedynie w pamięci najstarszych mieszkańców, choć dziś rzadko są traktowane poważnie. Wierzono powszechnie w istnienie zjaw, dobrych duchów i złych demonów, które wyobrażano sobie różnie, np. wodnego demona topielca pod postacią nagiego młodzieńca (Rożnowice, Rzepiennik Biskupi). Głównym jego celem było zwabianie ludzi w niebezpieczne
miejsca do wody i topienie ich. W pobliżu wody mieszkały też boginy, które wyobrażano sobie jako stare, brzydkie baby (Rożnowice, Ostrusza) lub jako kobiety malutkie i tłuste (Kobylanka) czy też jako młode dziewczyny o jasnych włosach (Grudna, Polna). Powszechnie sądzono, że przychodziły one do chat i
szkodziły położnicom, powodując choroby lub odmieniając niemowlęta. Duchy podobne do bogin, często z nimi mylone, to mamuny, które zamieniały młodym matkom dzieci. Aby ustrzec się przed nimi, zalecano trzymać pod poduszką święcone ziele, a niemowlęciu zakładano na szyję różaniec lub medalik. W niektórych wsiach, o czym opowiadała Barbara Karaś, odstraszano boginy lub mamuny, robiąc z drewna lub ze szmat lalkę i przybijając ją nad drzwiami. Wiele miejsca w wierzeniach ludowych zajmowali ludzie, którym przypisywano moc czarodziejską. Za główne zajęcie czarownic uważano odbieranie mleka krowom, sprowadzanie zarazy na bydło czy rzucanie uroków na ludzi. Z podejrzeniem o
czary mogła się spotkać każda kobieta. Sądzono np., że można zaczarować krowę na odległość, podchodząc do zagrody i wypowiadając stosowne zaklęcie lub urzekając wzrokiem, albo pożyczając jakiś przedmiot związany z gospodarstwem domowym wtedy, gdy ocieliła się tam krowa. Krowy w wyniku tego natychmiast traciły mleko. Krowa zaczarowana przestawała się doić lub dawała mleko podobne do rzadkiego ciasta czy zmieszane z krwią. Istniało wiele sposobów chroniących krowy przed skutkami zaczarowania, np. kadzono je dymem ze święconych ziół, czasem zmieszanych z woskiem i dziegciem. Gotowano w nowym nieużywanym garnku zepsute mleko z dodatkiem gwoździ lub szpilek (Olszyny, Rożnowice) lub lano krwiste mleko na rozżarzoną podkowę (Olszyny). Przyprawiało to czarownicę o nieznośne bóle, więc musiała przyjść do takiego domu pod jakimś pretekstem, a wówczas żądano naprawienia mleka. Do dziś można usłyszeć jeszcze wiele opowieści o czarach.
Oto przykładowe opowiadanie Barbary Karaś z Bugaja: „Jej, jak wierzyli w cary. Tak w cary wierzyli, że, że by sie byli ludzie wnet pobili, że jeden drugieymu caruje. Carów wcale nie było, ino takie ludzie byli zacofane. Takie byli zacofane. Tu jedna to jeszcze za moich casów chłoć kiedy przychłodziła i i i godała tak, że ktosik ji scarowoł krowe, bo nie daje mlyka dużo, ino mało. A powinna wiyncy dawać. A jo ji godom tak: dej ji lepi zjeś, to i krowa mlyka do. E nie, bo ktosi mi caruje i caruje . No i chłodziuł taki chłop po chołpak downi, co tyż cyganiuł, że łon umi łodcarować. I tak chłodziuł i nie caruje wom kto mlyka? A caruje, caruje. Ano, no poszed tam dziesik dali i chłodziuł, ano caruje. No to wiycie co?
W nocy, ło pónocy weźcie maśnicke i róbcie masło. A w tamtym domu naprzeciw znowu powiedzioł: w nocy ło pónocy weźcie maśnicke, róbcie masło. No i te dwie baby wstały, w nocy ło pónocy robiom masło. O, to tamta mi caruje, a tamta znowu o, to ta mi caruje. Tak straśnie sie kłóciły, że sie az pobiły. Tak w cary wierzyli.”
Źródła: Nad rzeką Ropą, t. II, Zarys kultury ludowej powiatu gorlickiego, red. Zofia Żarnecka, Kraków 1965, stąd artykuły: Maria Brylak, Wierzenia i przesądy, Maria Grybel, Jan Madzik, Bartnictwo i pszczelarstwo, Roman Reinfuss, Zajęcia pozarolnicze, Alfred Wacławski, Pożywienie ludowe, Adam Wójcik, Strój Pogórzan, Adam Wójcik, Zwyczaje doroczne Pogórzan, Adam Wójcik, Zwyczaje rodzinne Pogórzan. Ziemia biecka. Lud polski w powiatach gorlickim i grybowskim, Praca zbiorowa pod red. Seweryna Udzieli napisana w latach 1889-1895, wydana z rękopisu, Nowy Sącz 1994.
Na stronie internetowej:
http://www.beskid-niski.pl/index.php?pos=/aktualnosci/a4p
publikacja: "Przywiązani do tradycji ojców" Dawne zwyczaje i wierzenia na Ziemi Gorlickiej. Tekst poniżej:
Zwyczaje związane ze Świętami Wielkanocnymi kształtowały się na ziemi gorlickiej przez stulecia i zawierają wiele prastarych elementów nie spotykanych w innych regionach Polski. Spowodowane to zostało faktem przenikania się polskiego i ruskiego kręgu kulturowego reprezentowanego tu przez Łemków. Okres Świąt Wielkanocnych zaczynał się od niedzieli zwanej w Kościele rzymskokatolickim Niedzielą Palmową natomiast u grekokatolików "Kwitną Nedilą".
Tego dnia, jak każe tradycja, święci się palmy. Na ziemi gorlickiej były one zazwyczaj wykonane z gałązek wierzby z baziami, związanych sznurkiem od pasterskiego bata. Istniało na ziemi gorlickiej przekonanie, że po ich poświęceniu w kościele, wsadzone w zagony, gwarantowały dostatnie zbiory, a postawione w oknie obory zapewniały gospodarstwu pomyślny chów bydła.
Wierzono też powszechnie, że połknięcie bazi z palmy zabezpiecza na cały rok od bólu gardła. Ponadto wśród Łemków istniało silne przekonanie o cudownych właściwościach dymu pochodzącego ze spalanych patyczków palmy, dlatego okadzano nim chorych oraz wykurzano nim diabła z komina podczas gwałtownych burz, gdyż wierzono, że w diabła strzela piorun.
Początek Wielkiego Tygodnia to na wsi gorlickiej okres związany z wielkanocnym sprzątaniem. Wierzono, że wraz z pajęczyną i pyłem wymiata się wszystko nagromadzone w domu i w sercu zło. Stanowiło to wraz ze spowiedzią element wielkanocnej odmiany, podczas której stary człowiek ma umrzeć, a nowy lepszy powinien się narodzić.
Począwszy od XIX wieku na ziemi gorlickiej w Wielki Czwartek zadomowił się zwyczaj "palenia Judasza". Chłopcy robili ze słomy i szmat kukłę przedstawiającą Judasza, a następnie, po dokonaniu nad nim sądu, palili ją. W tym dniu w Kościele rzymskokatolickim jest sprawowana jest Msza Wieczerzy Pańskiej natomiast w cerkwi po zachodzie słońca odprawiano nabożeństwo zwane "strast". Podczas niego ksiądz czytał 12 razy Ewangelię, a uczestniczący w nim pastuchowie trzymali w rękach sznurki przeznaczone na bicze. Po odczytaniu każdej Ewangelii wiązali na nich jeden supełek. Gdyby przypadkowo później, podczas pasienia, któryś z pastuchów zgubił swoje bydło, wierzono, że wystarczy rozwiązać jeden węzełek i od razu zguba się znajdzie.
Istniało też wśród Łemków przekonanie, że w Wielki Czwartek otwierają się groby i jamy wilcze, w których mieściły się skarby. Można je było widzieć w postaci błędnych ogników błyskających po górach lub przesypujących się pieniędzy.
Wielkiego Piątku bardzo się obawiano i uważano za dzień bardzo niebezpieczny. Powszechnie uważano, że gdy Chrystus leży w grobie, a dzwony, których zadaniem jest płoszyć złego ducha, milczą, należy uważać na szatana, czarownice i upiory, które tego dnia hulają po świecie. Szczególnie obawiano się czarownic, które zaglądając do obór, zabierały mleko krowom lub też rzucały uroki. Niestety, które kobiety były czarownicami, można było poznać dopiero w Wielką Niedzielę podczas procesji rezurekcyjnej, gdyż wszystkie kobiety bogobojne obchodziły w czasie procesji kościół dookoła trzy razy, zaś czarownice tylko raz. Te wszystkie obawy słodziła perspektywa uzdrawiającej i upiększającej mocy wody tego dnia. Dlatego kąpano się wrzece przed wschodem słońca. Szczególnie dotyczyło to dziewcząt, którym tradycja obiecywała, że po takiej kąpieli będą miały cerę białą jak śmietana, lica czerwone jak krew, będą zdrowe jak orzech i ponętne jak jabłko.
W Wielką Sobotę, według wierzeń, kończyła się swawola złych duchów i można było się zająć przygotowaniem "święconego". Był to cały ceremoniał. W koszyku lub opałce przybranej liśćmi bukszpanu czy też wiecznie zielonymi borówkami układano na spodzie białe płótno, a na nie wkładano najpierw chleb będący podstawą życia, potem masło, ser, kołacze, kiełbasę, a następnie chrzan, sól, pieprz jako odpowiedniki biblijnych gorzkich ziół, awszystko to przybierano cudownie pisankami - symbolami życia. Tak przygotowane "święcone" niesiono do kościoła, do poświęcenia. Po powrocie do domu obnoszono poświęcone jadło trzy razy dookoła chałupy i chowano w komorze, gdzie oczekiwało na Wielką Niedzielę.
Podobnie wyglądało to też u Łemków z tym, że główne miejsce w koszu zajmowała tzw. "paska", która była rodzajem pieczywa wielkanocnego. Po poświęceniu szybko wracano z nią do domu, gdyż powszechnie wierzono, że kto pierwszy dotrze z "paską" do domu, ten pierwszy zakończy żniwa. Po powrocie do domu chowano "paskę" w komorze do Zielonych Świąt (do Rusala) i dopiero wówczas ją spożywano. W Wielką Sobotę święcono również wodę i ogień, który w tym dniu całkowicie wygaszano w palenisku, gdyż tradycja mówiła, że tego dnia należy ogień rozpalić na nowo nowym, poświęconym płomieniem, przyniesionym z kościoła.
Wielką Niedzielę rozpoczynano od udziału w rezurekcji, którą uważano za najważniejsze nabożeństwo. Po nim następowało uroczyste śniadanie, podczas którego przestrzegano, aby żadna okruszyna nie spadła na podłogę. Pozostałe po śniadaniu skorupki ze święconych jajek zagrzebywano w kretowisku, żeby kury ich nie rozwlekły, co groziło w przyszłości gubieniem jajek przez te ptaki. Natomiast Łemkowie palili skorupki święconych jajek w piecu, wrzucali do studni lub zakopywali w miejscu, gdzie nikt nie chodził. Miała z nich wyrosnąć "maruna", zioło będące lekarstwem na żołądek.
W nocy z Wielkiej Niedzieli na poniedziałek wielkanocny zaraz po północy rozpalano na polach i wzgórzach duże ogniska. Z każdego domu wychodzili wówczas gospodarze, chłopcy i dziewczęta z wodą święconą w naczyniach, z krzyżykami robionymi ze święconej palmy, święcąc swoje pola. Zatykali przyniesione krzyżyki w zagonach, by plony ochronić od klęski gradobicia. Krzyżyki te przybijano również nad drzwiami i oknami chałup w nadziei ochrony przed klęskami żywiołowymi. Przy rozpalonych ogniskach jedzono, pito i skakano. Nad ranem, podczas powrotu do domu, chłopcy płatali po wsi różne złośliwe psoty. A to rozebrali wóz w wozowni i części wynieśli na dach, a to zamalowali szyby błotem, żeby nie można było zobaczyć, kiedy dnieje, to znów kurnik wraz z kurami umieścili na drzewie. Od rana w poniedziałek chłopcy i dziewczęta oblewali się wzajemnie wodą, dzięki czemu dzień ten nosił miano "oblewanego". Dzień ten był miernikiem powodzenia dziewcząt. Im dziewczyna była bardziej oblana, tym miała większe powodzenie u chłopaków.
Mimo że życie z roku na rok ulega zmianie, to jednak wiele z przedstawionych obrzędów przetrwało do naszych czasów i mimo że zatraciły one swój dawny, poważny, obrzędowy charakter, dobrze świadczy o przywiązaniu mieszkańców ziemi gorlickiej do tradycji ojców.
ANDRZEJ ĆMIECH
***
Kolejna publikacja o kulturze Pogórzan na stronie internetowej:
https://www.powiatgorlicki.pl/powiat/historia-ludzmi-pisana/pogorzanie. Poniżej przytaczam ją prawie w całości.
Pogórzanie
Kultura Pogórzan jest bardzo atrakcyjna i cechuje się dużą etnograficzną różnorodnością. Ponieważ tereny te nie należały, podobnie jak cala południowa Małopolska, do regionów zamożnych, a surowe warunki naturalne narzucały skromny charakter życia, dawne sposoby gospodarowania zachowały się tutaj stosunkowo długo. Przez wieki podobnie budowano domostwa, uprawiano rolę, eksploatowano lasy, kultywowano tradycyjne gałęzie rzemiosła; przez wieki podobnie świętowano, wspólnie i w rodzinach. Wiele bezcennych świadectw miejscowej kultury ludowej przetrwało do dziś w zabytkach materialnych, a także w umiejętnościach oraz pamięci starszych pokoleń.
Rzemiosło
Ubiory pogórzańskie wytwarzano z samodziałowego płótna. Jego produkcja rozpowszechniła się na Ziemi Gorlickiej szczególnie w XVIII w. Na potrzeby płóciennictwa uprawiano len, który wyrywano ręcznie na przełomie sierpniai września. Następnie rozkładano go przed domem "na roszenie", dzięki czemu zewnętrzne włókna słomy odchodziły od rdzenia, ułatwiając późniejsze wykruszenie. Po trzech tygodniach len wiązano w snopy i pozbawiano pałek nasiennych przy użyciu "rafy" (stąd czynność ta nazywała się rafowaniem).Otrzymaną słomę kolejno suszono w rozgrzanym piecu chlebowym, tłuczono za pomocą "międlic" i "cierlic", trzepano i szczotkowano. Czyste włókno lniane nawijano na kawałek drewna -"krężel" (czynność popularnie nazywano kądzielą). Potem następowało przędzenie. Gotową nitkę nawiniętą na "motowidło" (drewniany kij o długości około 65 cm) zanoszono do tkacza. Poza tkactwem (w którym specjalizowali się mieszkańcy Moszczenicy), na Ziemi Gorlickiej rozpowszechniło się również garncarstwo (w Stróżówce i Łużnej), pszczelarstwo (w Staszkówce), koronkarstwo (w Bobowej) i wyplatanie koszyków (w Szymbarku).
Strój
Na typowy strój kobiecy składały się: suknia zwana "piekielnicą", gorset, biała chusta na głowę i "rańtuch". Mężczyźni nosili natomiast wełnianą czapkę zwaną "magierką" oraz "cuwę" - białą sukmanę z dużym, prostokątnym kołnierzem, obszytym na końcach paskiem czerwonego lub niebieskiego płótna.
Dom
Do dnia dzisiejszego krajobraz powiatu urozmaicają przykłady architektury pogórzańskiej, widoczne przede wszystkim w budownictwie wiejskim. Na typową zagrodę składały się niegdyś: chałupa, obora, stodoła i wolnostojąca piwnica (czasami spichlerz). Budynki ustawiano w kształcie litery C ze względu na panujące w regionie warunki atmosferyczne. Usytuowana od zachodu obora stanowiła naturalną zaporę przed wiejącymi z tamtej strony silnymi wiatrami. Dzięki temu centrum gospodarstwa, czyli podwórze, otoczone z trzech stron zabudowaniami, znajdowało się we względnie zacisznym miejscu. Chałupa była najczęściej jednotraktowa (wszystkie pomieszczenia znajdowały się w jednej linii). Na prawo od sieni była kuchnia, a za nią izba, natomiast po lewej stronie sytuowano komorę. Dla stodoły charakterystyczne było boisko - miejsce zwózki i młócenia zboża (jego szerokość dochodziła nawet do 5 m). Całość budowano z drewna (metodą zrębową) i pokrywano strzechą.
Obrzędy
Wczasach, kiedy o rozrywkę kulturalną trzeba było zadbać samemu, największą atrakcją zimowych świąt, zwłaszcza dla dzieci, było chodzenie po wsiach przeróżnych kolędników. Domostwa odwiedzali przebrani chłopcy składający wierszowane życzenia zwane "szczodrokami", kolędnicy z gwiazdą, wieloosobowe, pięknie przebrane, odgrywające całe przedstawienia, grupy "z turoniem", "z kobyłką", "z Herodami". Szczególnie charakterystyczne dla Podkarpacia były poubierane w kożuchy i słomę noworoczne "draby" wygłaszające orację. Najbardziej charakterystycznymi rekwizytami obrzędowymi wiosennych świąt Wielkanocy są święcone w ,,Kwietną Niedzielę" palmy oraz wchodzące w skład święconego malowane jajka. Obok malowanych na jeden kolor "kraszanek" wykonywano wzorzyście zdobione "pisanki". U schyłku lata ważnym rolniczym świętem były dożynki. Niegdyś obchodzono je w dworach i u bogatszych gospodarzy. Ich obrzędowym atrybutem był wieniec dożynkowy, u Pogórzan zwykle w formie kopki lub snopka.
Szczególnie polecam następujące dwie strony internetowe dotyczące gwary w okolicach Biecza i Gorlic:
Nazwa ziemia biecka obejmuje w kompendium wschodnie Pogórze (region gwarowy bez specjalnej nazwy w dialektologii polskiej), czyli obszar niecałkowicie, ale w dużej mierze równy dawnej ziemi bieckiej. Jest to zatem nazwa nawiązująca do historii. Teren ten znajduje się na Podkarpaciu, nieco na północ od Beskidu Niskiego.
Wschodnie Pogórze nie jest regionem jednolitym ani wyrazistym, gdyż nie wyznaczają go ani wyraźne granice językowe (jest to część tzw. Pasa Pogórza wyodrębnionego schematycznie na mapie dialektalnej Stanisława Urbańczyka), ani etnograficzne (choć pokrywa się głównie z obszarem Pogórzan zachodnich), ani też administracyjne (należy do różnych województw).
Od wschodu graniczy z gwarami Pogranicza wschodniego młodszego, tj. z gwarami nowszego pochodzenia powstałymi na podłożu ukraińskim, od północy natomiast sąsiaduje z gwarami Małopolski środkowej, a od zachodu z gwarami sądeckimi. Na południu natomiast granica przed II wojną światową była wyjątkowo wyrazista, gdyż stanowiły ją wsie łemkowskie. Była to zatem także granica między dialektem małopolskim i łemkowszczyzną.
Pogórze Karpackie to teren pagórkowaty, z bogatą roślinnością i lasami. Urozmaicony krajobraz charakteryzuje się piękną rzeźbą terenu, malowniczymi dolinami i zalesionymi wzgórzami, poprzecinanymi przez liczne wąwozy i strumienie. Obejmuje Pogórze Ciężkowickie i zachodnią część Dołów Jasielsko-Sanockich, zwaną Obniżeniem Gorlickim.
2. Gwara, ciekawostki gwarowe w regionach https://www.etnozagroda.pl/pogorzanie/gwara-ciekawostki-gwarowe-w-regionach
Gwary omawianego regionu należą do gwar południowomałopolskich, dla których S. Urbańczyk zaproponował określenie Pogórze. Tak wydzielone Pogórze rozciąga się od granicy z dialektem śląskim na zachodzie, poprzez Nowy Sącz, aż po granice z tzw. pograniczem wschodnim młodszym, powstałym na podłożu ukraińskim, tj. po orientacyjną gwanicę wyznaczoną przez miejscowości Jasło i Ropczyce. Na północy granica Pogórza sięga po Tarnów. Całe Pogórze jest terenem bardzo zróżnicowanym gwarowo, przechowującym sporo właściwości archaicznych, co wynika z położenia tych gwar na peryferiach polskiego obszaru językowego. Karaś zrównuje dialektologiczne Pogórze wschodnie z dawną Ziemią Biecką [www.gwarypolskie.uw.edu.pl]. Jedną z najistotniejszych cech odróżniających gwary Pogórza wschodniego od zachodniego jest tzw. wąska wymowa kontynuantu staropolskiej nosówki krótkiej ą (odpowiednika literackiego ę), w postaci yN (typ tyndy ‘tędy’) w przeciwieństwie do sądeckiego typu tądy (z nosowym a!).
I. Cechy ogólne
Mazurzenie, np.: zmocyua, na blase (‘zmoczyła, na blasze’). Współcześnie jest to cecha wyraźnie recesywna. Formy bez mazurzenia występują nierzadko nawet w mowie osób z najstarszego pokolenia.
Udźwięczniająca fonetyka międzywyrazowa, np.: tag jo myśle, muosteg m’el’i, jag jeχali (‘tak ja myślę, mostek mieli, jak jechali’)
Samogłoski pochylone.
a) a pochylone, realizowane jako o, np.: godos
b) o pochylone, realizowane jako ů, : bůp, vůtka, urůs, gůrka, v’ecór, buorůfk’i (‘bób, wódka, urósł, górka, borówki’)
c) e pochylone jako y (po spółgłosce twardej i miękkiek), np.: nap’yc, χlyp, zaśf’yćić, mlyko, zaśp’yvać, v’ysok (‘napiec, chleb, zaświecić, mleko, zaśpiewać, wieszak’)
Samogłoski nosowe. Rezonans nosowy.
W pozycji śródgłosowej (w środku wyrazu) przed spółgłoską zwartą występują grupy y+N i ů || u +N, np.: tympy, vyŋg’el, nastympny, pam’yntom, pšelyŋkła śe , śf’ynćil’i, dotůnd, průndu, p’ińundze, okruŋguy, tyśunc (‘tępy, węgiel, następny, pamiętam, przelękła się, święcili, dotąd, prądu, pieniądze, okrągły, tysiąc’)
Przed spógłoską szczelinową rezonans jest zachowany, np.: zv’ů,zać, vů,sk’i (‘związać, wąski’)
W pozycji wygłosowej (na końcu wyrazu) w poszczególnych pozycjach morfologicznych (w funkcji końcówek fleksyjnych).
W wygłosie rezonans nosowy synchroniczny nie występuje:
a) odpowiednik ogpol. ę (kontynuant staropolskiej nosówki krótkiej):
e w 1. os. lp czasu teraźniejszego, np.: ide, buoje śe (‘idę, boję się’)
e w B. l. poj. rzeczowników rodzaju żeńskiego, np.: m’iyntke, uopatke (‘miętkę, łopatkę’)
b) odpowiednik ogpol. ą (kontynuant staropolskiej nosówki długiej):
o w 3. os. lm czasu teraźniejszego, np.: młůco, ńe pusco (‘młócą, nie puszczą’)
om w N. l. poj. w odmianie rzeczownikowej i przymiotnikowej, np. tom uoŋkom (‘tą łąką’)
W związku z charakterem wymowy odpowiedników ogpol. samogłosek nosowych w śródgłosie pozostaje wymowa pierwotnych połączeń e+N, o+N. Połączenia te wymawiane są odpowiednio jako yN, ůN, np. v’ym, tyn, śyń, ćymny, kuůj, dům, kup’ůny (‘wiem, ten, sień, ciemny, koń, dom, kupiony’)
Protezy.
a) labializacja, np.: uokno, puotym, χuodźić, vuoda (‘okno, potem, chodzić, woda’)
b) prejotacja (zjawisko rzadkie), np.: jAdom i jEva, jidźe (Adam i Ewa, idzie’)
II. Cechy lokalne
2.1. Cechy fonetyczne
Występowanie tzw. wstawnego e: meter, v’ater (‘metr, wiatr’)
Wymowa grup ił, ył jako ‘uł, uł, np. poluł, buł, χodźuła, młůćuły (‘palił, był, chodziła, młóciły’)
Przejście wygłosowego -χ w -k. Zjawisko to występuje tu rzadko - w końcówkach -ach i -ych w Mc. l. mn. odmiany rzeczownikowej i przymiotnikowej, np.: v ryŋkak, na tyk vozak, na nogak
Podwojenie s w wyrazie las. Tak powstała grupa może ulec dysymilacji (rozpodobnieniu), np.: do lasca, za lascem (‘do lasa, za lasem’)
Morfem -ygo || -igo w D. lp w odmianie przymiotnikowej, np. pana młodygo (‘młodego’)
Brak przegłosu e w o przed spółgłoskami zębowymi twardymi, np.: nańesło, zagńetło śe ćasta (‘naniosło, zagniotło się ciasta’)
Uproszczenia grup spółgłoskowych trz, strz, drz do č, šč, dž, np.: ča buło, čeba, ščymoł (‘trza, trzeba, wstrzymał’)
Występowanie tylnojęzykowego ŋ przed k, g, np.: pšeloŋk śe, uoŋka, vyŋg’el (‘przeląkł się, łąka, węgiel’)
Redukcja spółgłoski ł w pozycji interwokalicznej (między dwiema samogłoskami), np.: v’idźaam, stoam (‘widziałam, stałam’)
Przejście wygłosowej grupy -ej w przysłówkach i przymiotnikach w -y || -i, np.: lep’i, duzy, z jedny i z drug’i strůny, pojeχal’i do pańi młody, uo dźeśůnty (‘lepiej, dłużej, z jednej i drugiej strony, pojechali do pani młodej, o dziesiątej’)
Przejście wygłosowej grupy -aj w -ej w czasownikach, np.: dej, vracej, sukejće (‘daj, wracaj, szukajcie’)
Przejście spółgłoski ń w j, np. kuůj (‘koń’)
Redukcja spółgłoski ł po spógłoskach zwarto-wybuchowych, np.: dugo (‘długo’)
Występowanie wyrażeń przyimkowych typu ve vesele, ze sok’ym (‘w wesele, z sokiem’). Samogłoska e służy tu do rozbicia grupy spółgłoskowej.
2.2. Cechy morfologiczne
Utrzymywanie się końcówki -e w D. l.poj. miękkotematowych rzeczowników rodzaju żeńskiego, np.: ze źym’e, s kuźńe, duo studńe (‘z ziemi, z kopalni, do studni’)
Występowanie końcówki -ůf (‘-ów’) w D. l. mn. rzeczowników rodzaju żeńskiego, zwłaszcza jednosylabowych, np.: mysůf, uapůf, kuźńůf, iguůf (‘myszy, łap, kuźni, igieł’)
Występowanie form pluralis maiestaticus w odniesieniu do osób starszych, darzonych szacunkiem, np. tatuś lub’el’i, mamuśa to rob’il’i (‘tatuś lubił, mamusia to robiła’)
Występowanie form męskoosobowych czasownika w odniesieniu do rzeczowników niemęskoosobowych, np. kůńe m’el’i tak’e v’yχy porob’ůne (‘konie miały takie wiechy porobione’)
Występowanie morfemu czasownikowego -ovać w miejsce -ywać, np. vypytovać śe, zgadovać (‘wypytywać się, zgadywać’)
Występowanie form 1. os. l. mn. czasu przeszłego typu: był’imy, stol’imy, dałymy, suχaymy (‘byliśmy, staliśmy, dałyśmy, słuchałyśmy’)
Wyrównania w temacie czasowników w 1. os. l. mn. czasu teraźniejszego, np.: v’ezymy, p’ekymy, śekymy (‘wieziemy, pieczemy, sieczemy’). Dochodzi tu do wyrównania do tematu ze spółgłoską twardą.
Redukcja przyrostka -nę- w formach czasownikowych w czasie przeszłym i w trybie rozkazującym, np.: buχuo, buχl’i, kšykła, dźwigła, dźwigl’i, dźv’ig (‘buchnęło, buchnęli, krzyknęła, dźwignęła, dźwignęli, dźwignij’)
Prof. dr hab. Józef Kąś
Słownictwo pogórzańskie zawiera praca Aleksandra Wietrzyka Słownik gwary Pogórzan (z okolic Gorlic), Gorlice 2011.
Słowniczek wyrazów gwarowych typowych dla Bugaja i okolic - Halina Karaś
Cały słowniczek na stronie:
Poniżej wybrane fragmenty tego słowniczka wyrazów gwarowych. Prawie wszystkie wyrazy pamiętam z dzieciństwa i młodości spędzonych na wsi.
ancyjos ‘ktoś trudny, nieznośny, łobuz’
ancykrys ‘człowiek zły, przewrotny, złośliwy’
babcyn ‘należący do babki’
bajka ‘bańka’
bakón ‘tytoń’
balia –‘duża okrągła miska służąca do prania’
bania ‘dynia’
baniok – ‘duży, metalowy garnek’
barz – ‘bardzo’
bezkurcyjo (przekleństwo)
bitnik – ‘mężczyzna skłonny do bójek; awanturnik’
biydować ‘skarżyć się, narzekać, żalić się’
biylić – ‘malować wapnem’
bławat– ‘chwast rosnący w zbożu; inaczej chaber’:
bławatek – ‘chwast rosnący w zbożu; inaczej chaber’
bobka ‘część żaren’
boginy ‘złe duchy; boginki’
boisko – ‘ubite miejsce w stodole, klepisko’
bojcorka – ‘plotkarka’
bojcorz – ‘plotkarz’
bojcula – ‘plotkarka’
bojcyć – ‘plotkować; opowiadać rzeczy niesprawdzone, nieprawdziwe’
bojki – ‘plotki, pomówienia’
bomblować ‘nie pracować, bumelować’
bont ‘poprzeczna belka w stajni’
borgować – ‘brać lub dawać na kredyt’
borówka – ‘czarna jagoda’ (owoc borówki czarnej, Vaccinium myrtillus)
bradrura – ‘część pieca kaflowego; piekarnik’
braja ‘breja’
breweryje ‘awantura, krzyki’
bróg ‘szopa na narzędzia, siano itp.’
brynzyna ‘benzyna’
brzydok ‘brzydal’
buc – ‘prostak, człowiek nieokrzesany, ordynarny’, także ‘zarozumiały’
buceć – ‘płakać’
budować się ‘budować sobie dom, zabudowania gospodarcze’
bujok ‘o starym kawalerze’
bukso ‘część wewnętrzna koła, na którą się nakładało szprychy’
burocysko ‘pole po burakach’
bździeć ‘bździć; smrodzić’
cacany –‘ładny’
capnąć ‘chwycić niespodziewanie’
cebrzyk ‘drewniane naczynie z klepek na wodę’
chalaburdy ‘chwasty, zielsko’
charatać ‘wyrywać, łamać, pociągać z siłą’
chłojco – ‘cokolwiek’
chmurać się – ‘chmurzyć się’
chochla – łyżka wazowa
chocholić ‘nakrywać snopkiem kopkę’
chochół ‘snopek nakrywający kopkę’
choćco ‘cokolwiek’
choćkto ‘ktokolwiek’
choćktóry – ‘którykolwiek’
chodźjak (choćjak) ‘byle jak’
chodźjaki (choćjaki) – ‘byle jaki’
chojdzie ‘gdziekolwiek’
cholas ‘chuligan’
cholewioki ‘buty z cholewami (gumowe)’
chołpa – ‘dom’ – chodzić, iść po chołpak ‘żebrać’ lub ‘iść do sąsiadów, iść na plotki’; iść na chołpy ‘iść do sąsiadów (najczęściej na plotki)’; sukienka, ubranie po chołpie ‘sukienka domowa, ubranie codzienne, po domu’
chołpka ‘zdrobn. od chołpa; mała chata’
chołtać się – ‘pocierać się o coś’
chrobok –‘robak’
chrust – ‘faworki’
chybać ‘skakać, biec, pędzić’ (chybej ‘idź, biegnij’)
chycić (się) – ‘chwycić (się)
chyrleć – ‘chorować, kaszleć’
chyrlok – ‘chorowity człowiek’
chytać – ‘chwytać, łapać’
chytać się – ‘chwytać się, łapać’
chytrok – ‘chytrus, człowiek chytry’
chytrula – ‘kobieta chytra, chytruska’
ciaćkać się – ‘obchodzić się z kimś delikatnie, robić ceregiele’, pot. (USJP) ‘cackać się’
ciaparajda – ‘nieudacznik’
ciapkać się – ‘brudzić się, chodzić po błocie, kałużach, chlapać się’
ciepnąć – ‘rzucić’
ciosek – ‘narzędzie do wygarniania żaru z pieca chlebowego’
ciućmok – ‘niezdara, człowiek do niczego’
ciuk – ‘ostry kawałek, mały kawałek czegoś’
cliwać – ‘łaskotać’
cliwki – ‘łaskotki’
cnić się – ‘tęsknić, przykrzyć się’
cosi, cosik – ‘coś’
cudować – ‘grymasić, wydziwiać’
cudzić (kogoś) ‘cucić’
cukier mączka ‘cukier puder’
cumelek – ‘smoczek dla dziecka’
cupnąć – ‘siąść, kucnąć’
cycać ‘ssać’
cyckać ‘ssać’
cyganica – ‘kłamczucha’
cyjsik – ‘czyjś’
cympieć – ‘sterczeć, czekać’
cynić – ‘zarabiać chleb’
cyrkać ‘(o wodzie, innych płynach) lecieć drobnym strumieniem, ciurkiem’
cyrkulorka – ‘piła do drewna’
cyrnice – ‘jeżyny’
cyrwieniaty / czerwieniaty – ‘czerwonawy’
cyrwiołka – ‘robaczywy owoc’
czyścić (kogo) – ‘ktoś ma biegunkę’
ćwik – ‘burak ćwikłowy’
darymny – ‘marny, bezwartościowy’
darzyć się – ‘szczęścić się, powodzić się’
dąga ‘deska, którą się przyciskało kiszoną kapustę’
despet w zwrocie (z)robić coś na despet ‘(z)robić na złość’, dokuczać’
despetliwy – ‘robiący coś na złość, umyślnie, na przekór’
despetnik – ‘ten, kto robi na despet, czyli na złość; psotnik’
despetny ‘psotny’
dłubacka – ‘dłubanina; żmudna praca’
do imyntu – ‘zupełnie, całkiem’
do niepoznaki – ‘do niepoznania’
dokazować – ‘dokazywać, broić’
dokucki ‘dokuczliwe uwagi’: dopowiadać dokucki
dornie ‘darń’
dowić się – ‘dławić się’
droby – ‘chodzący z życzeniami na Nowy Rok po domach’
druślok – ‘cedzak, durszlak’
druzbować ‘naraić komuś dziewczynę’
drypcić ‘dreptać’
drywutnia – ‘drwalnia’
dupka ‘dolna część snopka’
dusić (się) – ‘kaszleć’
dwojenie – ‘mówienie przez „wy”’
dyle – ‘podłoga w stajni z oni grubo ociosanych’
dylok ‘dyl’
dyrdy w zwrocie w dyrdy –‘prędko’
dziad – ‘żebrak’
dziadować się – ‘guzdrać się, ociągać’
dziadówka – ‘żebraczka’
dziady ‘stare zniszczone rzeczy?; kopki zboża’
dziama – ‘potrawa z mąki gotowanej na wodzie lub mleku’
dziesik – ‘gdzieś’
dzioł – ‘szczyt, wierzchołek wzniesienia’
dziołek – ‘zdrobnienie od dzioł’
dzisiok – ‘dzisiaj’
filcoki – ‘buty z filcu’
frasować się – ‘martwić się’
frasunek – ‘zmartwienie’
gad – ‘każdy wąż, żmija; także w lmn. zwierzęta domowe’
gadka ‘mowa’
gady – ‘zwierzęta hodowlane’
gadzina – ‘zwierzęta hodowlane’
gimajny – ‘słaby, niezdrowy’
glancpapier – ‘papier ścienny’
glizda – ‘glista, dżdżownica’
głuptok – ‘głupiec’
gnatki ‘rodzaj sani z dyszlem do wożenia drzewa’
gnojownia ‘miejsce na przechowywanie gnoju’
godać – ‘mówić’
gornuś – ‘garnuszek’
gorunc, goronc – ‘upał’
gościniec – ‘droga’
gotowizna – ‘coś gotowego’
grajdać się – ‘zbierać się, iść powoli’
grąziel ‘część pługa’
grobać – ‘grabić’
groty – ‘sprzęty, rzeczy; naczynia’
gróbarz – ‘grabarz’
gruzła – ‘grudka’
grysik – ‘kasza manna’
gumiany ‘gumowy’
gumiok ‘wóz na gumowych kołach’
gumioki – ‘gumowce, kalosze’
hadra – ‘zła, kłótliwa kobieta’
hajcować – ‘mocno palić’
hajnok – tam
halaburdy – ‘mieszanina różnych rzeczy; różne chwasty’
handrycyć się – ‘kłócić się’
harynda – ‘dzierżawa’
haryndować – ‘dzierżawić’
hawok, haw – ‘tu’
hopkać – ‘podskakiwać’
hukać się – ‘o świni: okazywać popęd płciowy’
hulać ‘tańczyć’
hunorny – ‘honorowy’
hunorzyć się ‘unosić się honorem’
husiać ‘huśtać’
inaksy – ‘inny’
ino – ‘tylko’
jadzić się – ‘jątrzyć się (o ranie)’
jajocha ‘jajecznica’
jakisik – ‘jakiś’
jakosi, jakosik – ‘jakoś’
jarzyna – ‘włoszczyzna’
jasion – ‘jesion’
jednaki – ‘jednakowy’
jednostalny – ‘jednolity’
jojcyć – ‘narzekać’
jupa ‘płaszcz’
juści – ‘istotnie, rzeczywiście; tak, naturalnie’
juzyna – ‘podwieczorek’
ka, kaj – ‘gdzie’
kajsik – ‘gdzieś’
kalić się – ‘brudzić się’
kapa – ‘okap drewniany nad paleniskiem’
kapa ‘część pieca’
kapcanieć – ‘stawać się niedołężnym,podupadać’
kapka – ‘odrobinka’
karwęceć ‘kawęczeć; siedzieć nad czym, leżeć niewygodnie itd.’
kaśmirówka ‘piękna chusta z frędzlami na plecy’
katanka ‘bluzka kobieca’
kawalerka – ‘młodzi nieżonaci mężczyźni; czasy kawalerskie’
kawęceć – ‘narzekać, stękać’
kazować – ‘kazać, nakazywać’
kicka – ‘snopek słomy będący częścią strzechy’
kiedysiajszy – ‘mający miejsce we wcześniejszym czasie’
kiedysik – ‘kiedyś’
kiela – ‘ile’
kiklać – ‘wikłać, plątać’
kiszka – ‘kaszanka’
kłopoc ‘widły do wygarniania gnoju’
kłopocić się – ‘kłócić się’
kłopocić się ‘’: kto by się tak wężem kłopocił.
kociorze – ‘świadkowie Jehowy’
kociuba – ‘pogrzebacz’
kogutki – ‘owoce dzikiej róży’
kolca ‘kółka przypinane do znacznika’
kolyndnik – ‘człowiek chodzący po kolędzie, śpiewający kolędy w okresie bożonarodzeniowym’
kònicysko – ‘pole po koniczynie’
kopić ‘składać siano, zboże w kopy’
korcipka – ‘czeremcha’
korpiel – ‘brukiew’
krawatka – ‘krawat’
krzesnołojciec ‘ojciec chrzestny’
krzesnomatka ‘matka chrzestna’
krześnica ‘chrześniaczka’
krześnik ‘chrześniak’
ktosik – ‘ktoś’
kukać – ‘wyglądać, spoglądać, zerkać’
kuli czego ‘ze względu na co’: łozynił sie kuli majątku.
kumedyje – ‘żarty, figle’
kurowody – ‘kłótnie, kłopoty’
kurzawa – ‘zamieć śnieżna’
kurzynice – ‘gnój kurzy’
kutwasić – ‘robić byle jak, zwłaszcza gotować’
kwaśne mleko – ‘zsiadłe mleko’
laborzyć – ‘narzekać’
ladacy – ‘słaby, chory; lichy’
laloki ‘kopki po 8 snopków’
laptać ‘oddawać rzadki kał (o zwierzętach)’
latować się – ‘o krowie: zaspokajać popęd płciowy’
legnąć – ‘położyć się’
lekszy – ‘lżejszy’
lisówka – ‘grzyb kurka’
listonorka – ‘listonoszka’
liść bobkowy – ‘liść laurowy’
litra – ‘litr’
lopaności – ‘wykrzyknik zdziwienia’
luśnia ‘drązek podtrzymujący drabiny wozu’
lytrowy (wóz) ‘drabiniasty (wóz)’
lytry ‘drabiny u wozu’
łaska – ‘łasica’
łoberok ‘płaszcz’
łòjska ‘łyżka’
łośnik ‘narzędzie do strugania’
łyskać się – ‘błyskać się’
majówka – ‘chwast żółto kwitnący w trawie na wiosnę; mlecz’
malta – ‘zaprawa murarska’
mamin ‘maminy; należący do mamy’
mamroc ‘ten, kto mówi niewyraźnie’
mamrok – ‘człowiek gderliwy’
markocić się – ‘smucić się, martwić się’
masny – ‘tłusty’
maścić – ‘polewać tłuszczem potrawy’
maśnicka – ‘maselnica, przyrząd do robienia masła’
mazelok – ‘gatunek śliwy’
mątewka – ‘drewniany przyrząd kuchenny do mieszania czegoś płynnego, rozbełtywania’
mecyje – ‘coś nadzwyczajnego, cennego; specjał’
miastowy – ‘miejski’
miętolić – ‘gnieść’
młòjkować – ‘młynkować’
mordonie – ‘kluski z tartych ziemniaków odciskanych przez płótno’
muc – ‘obelżywie o człowieku niemrawym, mrukowatym’
mucowaty ‘mrukowaty’
myjocek – ‘‘ściereczka, myjka’
myjok – ‘ściereczka, myjka’
na mokrze – ‘w czasie deszczu’
na odwyrtkę – ‘na odwrót’
na serumater, najczęściej w zwrocie: coś /ktoś idzie na serumater ‘źle się z czymś, kimś dzieje’ – por. w piosence wiejskiego kowala „Hej łod Berlina cyrwòny wiater, idom juz Niymcy na serumater, hej łod Berlina wiatry cérwòne, idom Niémcyska juz pokrwawiòne”; także źle wykonana praca, okolicznościowy "przerywnik", w powieści Przygody Dobrego Wojaka Szwejka, główny bohater nuci sobie pod nosem „od Krakova vieje viater všicko idě na sermater”.
na szyrz – ‘na szerokość’
na zdłuż – ‘na długość’
nachytać – ‘nachwytać, nałapać’
nadziwować się – ‘nadziwić się’
naharatać – ‘pozrywać, nawyrywać z siłą (dużo)’
nalaptać ‘oddać rzadki kał (o zwierzętach)’
naobiecować – ‘obiecać dużo różnych rzeczy’
narobiać ‘pracować za pomocą jakiegoś urządzenia’
naryktować –‘przygotować’
nasmorszczany ‘namarszczony’
nasprawiać – ‘kupić dużo, urządzić’
nastąp się ‘do zwierzęcia: przesuń się’
nastulać – ‘nazmyślać’
natrącać – ‘wspominać, nadmieniać’
natrącić – ‘wspomnieć, nadmienić’
nauganiać się – ‘namęczyć się (z kimś, czymś)’
nawtykać – ‘nagadać komuś’
nawyzierać się – ‘nawyglądać się’
niechta – ‘niech, niech tak będzie’
niecka – ‘podłużne wydrążone w drzewie naczynie’
niedotykany – ‘nieznośny, trudny we współżyciu, drażliwy’
niespory – ‘powolny w pracy’
nieugodny ‘taki, któremu nie można dogodzić’
nieusłuchliwy – ‘nieposłuszny’
nieużyty – ‘skąpy, niezyczliwy’
niewydano – ‘niezamężna’
nijaki – ‘lichy’
nodołek ‘dolna część koszuli szyta z gorszego płótna’
nolepa ‘przykominek, przypiecek do gotowania, część dymnego pieca’
nosidła – ‘drewniany przyrząd do noszenia wody’
nosoki ‘nosidła; do noszenia wody lub gnojówki’
nudzić kogoś – ‘komuś jest niedobrze, mdli go’
nurać – ‘grzebać, szukać’
nynać – ‘drzemać, spać (o dziecku)’
obartel ‘kołowrót przy wozie, umożliwiający skręcanie’
obchódka – ‘choroba o charakterze epidemicznym, ale mniej groźna’
obgadować – ‘obgadywać’
obiecować – ‘obiecywać’
obiylić – ‘pomalować (wapnem) dom, ściany’
obiyrać się – ‘jątrzyć się (o ranie)’
obleziony – ‘wypłowiały’
oblodra ‘pas wokół konia zakładany pod brzuch i do góry’
oborywka – ‘oborywanie’
obziyrać się – ‘oglądać się’
ochłódnąć – ‘ostygnąć’
ocielonka – ‘krowa po ocieleniu’
ocudzić (kogoś) ‘ocucić, oprzytomnieć’
ocukrować – ‘osłodzić’
odbiyracka – ‘kobieta idąca za kosiarzem, zbierająca skoszone zboże i układająca je w snopy’
odbiyrać – ‘zbierać zboże za kosiarzem i składać je w snopy’
odcydzacka ‘łyżka z drewna z dziurkami do odcedzania’
odemknąć – ‘otworzyć drzwi, zamek kluczem’
odgarnować – ‘odgarniać’
odgniat ‘odcisk na palcu’
odgniotek – ‘odcisk’
odniechcieć się – ‘odechcieć się’
odniechciywać się – ‘odechciewać się’
odpisować – ‘odpisywać’
odrobek – ‘odrabianie pracy (w polu itd.)’: iść na odrobek – ‘iść odpracować’
oganiacka – ‘podstawowe wydatki’: mieć na oganiacke – ‘mieć na podstawowe potrzeby’
oganiać się – ‘mieć na najpilniejsze potrzeby’
oglyndziny – ‘wizyta swatów’ u panny młodej; także każde inne oglądanie czegoś’
omascony – ‘z dodatkiem tłuszczu’
omasta – ‘tłuszcz dodawany do potraw; okrasa’
omaścić – ‘polać tłuszczem (potrawy)’
opinka – ‘opieniek’
oplewić – ‘wypleć, wypielić’
opołka – ‘rodzaj dużego owalnego kosza plecionego z łyka lub wikliny’
osikowe (mleko) –‘nie całkiem kwaśne’
oskardzyć – ‘oskarżyć’
oskoma – ‘chęć’
oskomina – ‘cierpnięcie zębów po zjedzeniu czegoś kwaśnego’
oskrobiny – ‘łupiny’
ośródka ‘miękka część chleba po odkrojeniu skórki’
oworzać ‘obwarzyć’
oworzona ‘sparzona’
paciara – ‘potrawa gotowana z mąki razowej polewana skwarkami lub zalewana mlekiem’
paproch – ‘proch, zanieczyszczenie’
paprok – ‘człowiek nieporządnie coś robiący’
papry – ‘łupież’
paryja – ‘głęboki wąwóz, którym najczęściej płynie woda, a brzegi porośnięte są lasem’
pawęz – ‘drąg do przyciskania siana lub zboża na wozie’
pawęzić ‘zakładać pawąz’’
piernąć ‘pierdnąć; wypuścić gazy trawienne’
pitolić – ‘kroić tępym nożem’
plewić – ‘pielić, pleć’
płociec ‘rodzaj grzybów’
po dobroci – ‘łagodnie, bez kłótni’
po próźnicy – ‘na próżno; nadaremnie’
pobiylić – ‘pomalować ściany wapnem’
pochmurać się – ‘zachmurzyć się’
pochytać– ‘pochwytać’
pocukrować – ‘posłodzić’
podać się – ‘być podobnym, wrodzić się’
podać się (do kogo) – ‘być podobnym do kogo’
podchlybny – ‘podchlebiający się’
podługowaty – ‘podłużny’
podniebiynie – ‘górna część pieca chlebowego’
podobiadek – ‘drugie śniadanie’
podołek – ‘część zapaski, spódnicy, do której można coś włożyć’
podpiecek ‘duży otwór u dołu pieca, z boku, w którym suszono drewno na podpałkę lub hodowano kury, króliki itp.’
podruzbować ‘zaswatać’
podsiebitka ‘deski heblowane, ozdobne na powale’
pogadany – ‘rozmowny, towarzyski’
pogródka ‘wokół chaty wylepiona część z gliny’
pohytać ‘schwytać’
pojedzony – ‘najedzony (do syta)’
pokazować – ‘pokazywać’
pokupny – ‘łatwy do sprzedania’
pol – ‘opał’
pole – ‘przestrzeń otaczająca dom; wolne powietrze’ w charakterystycznych wyrażeniach: na pole, na polu, np. wyjdźże na pole, jak jest na polu? [= jaka jest pogoda?] itd.
połniejse (mleko) – ‘południowe, z dojenia w południe’
pomaścić – ‘polać tłuszczem potrway’
pomiarkować się – ‘domyślić się, zorientować się’
pomietło – ‘kilka gałązek jedliny na długim kiju do zamiatania’
pomietło – ‘rodzaj miotły ze świeżych gałązek jodły lub świerka’
pomyjok – ‘kawałek szmaty do mycia naczyń lub wycierania podłogi’
pomyjorz ‘cebrzyk na pomyje’
poniektóry – ‘niektóry’
popatrować – ‘spoglądać, patrzeć’
poprawiny – ‘przyjęcie po weselu na drugi dzień’
popyrtać się – ‘pomieszać się komu w głowie’
popyrtany – ‘człowiek szybki, narwany, popędliwy, niecierpliwy’
poryktować ‘naprawić, przygotować’
poskróbek ‘ostatni podpłomyk’
pościelić – ‘przygotować łóżko do spania; posłać’
potegować – ‘coś zrobić’
powała – ‘sufit’
pozierać – ‘spoglądać, patrzeć’
poźdurać – ‘podźgać, poszturchać’
prasnąć – ‘uderzyć’
prołza – ‘soda’
prołziok ‘placek na sodzie oczyszczanej’
prowda (práwda)– ‘ruchome kółko nakładane na laskę w maselnicy’
przekazować się – ‘przechwalać się czymś’
przekopić ‘rozwalić kopy i na nowo skopić’
przekopyrtnąć się – ‘wywrócić się’
przelatować – ‘przeskakiwać; przelatywać’
przełonocyć – ‘zmienić, przeinaczyć’
przemyśny ‘przemyślny’
przesypować – ‘przesypywać’
przeżnąć ‘wyprzedzić w pracy heszta, czyli pracującego na przedzie’
przycupnąć – ‘przysiąść, przykucnąć’
przycynić – ‘dodać’
przydeptować ‘przydeptywać’
przyjść do siebie ‘dojść do siebie’
przylatować – ‘przylatywać’
przypatrować się – ‘przypatrywać się’
przypawęzić ‘przyłożyć pawęzem’
przypiecek – ‘ława wokół pieca służąca do siedzenia lub spania’
przypiecek ‘szeroka ława wokół pieca; część pieca nad blachą (kuchnią), w którą był wmontowany kociołek’
przyryktować (się) – ‘przygotować (się)’
przyzelić – ‘przypalić’
purtać ‘pierdzieć; wypuszczać gazy trawienne’
purtnąć ‘pierdnąć; wypuścić gazy trawienne’
puzek ‘obsypnik konny’
pyćki – ‘malutki’
pyrtek – ‘małe dziecko (czy tylko: mały chłopiec?)’
rachować – ‘przypuszczać’
racuchy – ‘placki na cieście naleśnikowym, z pokrajanymi jabłkami’
rafa ‘żelazna sztaba, którą się nakładało na koło’
ranyściewy – ‘okrzyk zmartwienia, przerażenia’
raśpla ‘pilnik do piłowania drzewa’
raśplować ‘piłować’
robotny – ‘pracowity’
rodny – ‘rodzony’
rogole – ‘do układania kóp siana’
rozbołtać – ‘rozmieszać’
rozchodzić się (o co) – ‘chodzić o to..’
rozgarnować – ‘rozgarniać’
rozkazować – ‘rozkazywać’
rozkiklać – ‘rozplątać’
rozkłócić ‘wymieszać’
rozkopić ‘rozłożyć kopy siana, kopki zboża itd.’
rozkramarzyć się – ‘porozkładać różne rzeczy, narobić bałaganu’
rozleziony ‘niezorganizowany; rozlazły’
rozmącić ‘wymieszać mątewką’
rozpucyć – ‘rozdąć’
rozpytować się – ‘rozpytywać się’
rozsypować – ‘rozsypywać’
rozścielać – ‘rozkładać (łóżko, tapczan); rozesłać’
rozścielać ‘rozesłać’
rozścielić – ‘rozłożyć (łóżko, tapczan); rozesłać’
roztolać (ciasto) – ‘rozwałkować’
roztorchany – ‘rozczochrany’
ryktować – ‘naprawiać, przygotowywać’
rzegotać– ‘grzechotać, dzwonić’
rzomnie – ‘dużo’
sadzynioki – ‘ziemniaki przeznaczone do sadzenia’
safarnia – ‘skrzynia na zboże z desek’
sąsiek ‘przegroda w stodole na snopki’
scołba ‘szczelina’
scołbana ‘szczelina’
sipiać – ‘sypiać’
siuter – ‘żwir’
skalić się – skalać się – ‘(za)brudzić się’
skalony – ‘zabrudzony’
skapcieć ‘skapcanieć’
skądsik – ‘skądś
skisły – ‘skwaśniały’
sklamrzeć – ‘narzekać, płakać, prosić natrętnie’
skopić ‘ułożyć siano, zboże w kopy’
skrzycany – ‘spłakany, zapłakany’
skutwasić – ‘ugotować coś byle jak’
słuchalnica – ‘konfesjonał’
smlady – ‘blady (o kolorze)’
smyśny – ‘dziwny, osobliwy’
spodlorka ‘sam spód wozu bez osłon, skrzyni czy drabiny’
sporo – ‘prędko’
spoziyrać – ‘spoglądać’
spyrka – ‘słonina’
stajanie – ‘duży kawał pola uprawnego’
stajnia – ‘obora; pomieszczenie zarówno dla koni, jak i krów, świń’
stajonko ‘zdrobn. od stajanie’
struzok ‘narzędzie do obierania ziemniaków’
stryjenka – ‘żona stryja, ciocia’
stryk – ‘stryj’
stulać – ‘zmyślać’
stulić – ‘zmyslić’
styrany – ‘zmęczony ciężką pracą’
sumiynnie – ‘naprawdę (zaklęcie, że się mówi prawdę)’
suśnia – ‘suszarnia ogrodowa do suszenia owoców’
swarliwy – ‘kłótliwy’
swarzyć się – ‘kłócić się’
swatować ‘swatać’
sweder – ‘sweter’
syc – ‘skąpiec’
szczypica – ‘skorek’
szkut – ‘chłopiec’
szlajfa– ‘drążek służący do hamowania wozu??
szlajfować ‘hamować (wóz konny)’
sznurówka – ‘sznurowadło’
ścielić – ‘słać (łóżko)’
ściupać – ‘porąbać na drobne kawałki’
ściyrnie – ‘ściernisko’
ściyrniówka – ‘trawa wyrosła na ściernisku’
ślubanek – ‘ławo-skrzynia do spania’
śtangla ‘sztaba, żelazny pręt’
śtychówka – ‘szpadel’
tajcować – ‘tańczyć’
tamok – ‘tam’
tłuc (ziemniaki) – ‘rozgniatać ugotowane ziemniaki’
toki – ‘taczki’
tolać – ‘toczyć’
toporzysko – ‘trzonek siekiery’
torki – ‘tarnina’
tornie – ‘ciernie’
tracka ‘to, na co kładziono drzewo do rżnięcia’
tragac ‘taczki bez boków’
tropić się – ‘martwić się, trapić się’
troty – ‘trociny’
trynk – ‘tynk’
trynkować – ‘tynkować’
trześnia – ‘czereśnia’
turbować się – ‘martwić się’
tutok – ‘tu’
tyrknąć – ‘zadzwonić’
tyrpać – ‘szturchać, poszturchiwać’
tyrpnąć – ‘szturchnąć’
tytlać się – ‘brudzić się (w błocie), smarować’
udrzeć się – ‘krzyknąć’
ufnol gwóźdź do podkuwania koni
uganiacka – ‘uganianie się’
ujek – ‘wujek’
ukalić się – ‘ubrudzić się, usmarować’
ukalony ‘ubrudzony (głównie kałem), usmarowany’
ukąpać się ‘wykąpać się’
ukrop – ‘rodzaj zupy; gorąca woda z miętą maszczona skwarkami, jedzona z ziemniakami’
uryktować – ‘przygotować’
usłuchany – ‘posłuszny’
usłuchliwy – ‘posłuszny’
usłuchnąć – ‘usłuchać, posłuchać’
ustulać – ‘zmyślić’
utłuc (ziemniaki) – ‘rozgnieść ugotowane ziemniaki’
uwolać się – ‘zabrudzić się’
uwolany – ‘brudny’
uźreć – ‘ujrzeć’
wagować się – ‘uważać, być ostrożnym’
wartać – ‘być wart czegoś’
wasązek ‘rodzaj ozdobnej skrzyni do wozu’
widzi się komu – ‘komuś się wydaje’
wilgny – ‘wilgotny’
włóczyć – ‘bronować’
włóka – ‘kobieta, która się włóczy’
wnetki – ‘zaraz, wnet’
wolne– ‘o cieście w trakcie wyrabiania: rzadkie, miękkie)’
wstydać się – ‘wstydzić się’
wtrynić – ‘wetknąć, schować’
wujanka – ‘wujenka, ciocia, żona wuja’
wychodek – ‘ubikacja’
wyciepnąć – ‘wyrzucić’
wycyckać ‘wyssać, także przen. – wyciągnąć z kogoś pieniądze, wiadomości’
wydoleć – ‘zdołać’
wyganiacka ‘wyganianie krów na pastwisko’
wyplewić – ‘wypleć, wypielić’
wypucyć – ‘wydąć’: krowę wypucyło i sie nom zmarniła
wyryktować – ‘naprawić, zrobić, urządzić; zrobić komuś na złość, oszukać kogoś’
wyskrobki ‘resztki ciasta wyskrobane z dzieży’
wyspindrać się – ‘wspiąć się’
wytrynkować – ‘wytynkować’
wyzierać – ‘wyglądać’
wyzuć się – ‘zdjąć buty’
wyzuwać się ‘zdejmować buty’
zachciywki – ‘zachcianki’
zachmurać się – ‘zachmurzyć się’
zachocholić ‘zakończyć nakładanie zgiętych snopków na kopki’
zachodzić się – ‘spotykać się, przyjaźnić się’
zacynić – ‘zarobić chleb’
zagiglać – ‘zaplątać’
zaharatać się – ‘przeziębić się, zachorować’
zaharatany – ‘przeziębiony’
zakląknąć się – ‘zapaść się do wewnątrz’
zalajdać się – ‘zachlapać się brudną wodą’
zalajdany – ‘zachlapany brudną wodą’
zalaptany ‘ubrudzony rzadkim kałem (o zwierzętach)’
zaparty – ‘zamknięty’
zarusiyjko – ‘zaraz’
zasinać – ‘zasypiać’
zasypować – ‘zasypywać’
zawdy – ‘zawsze’
zbiydnieć ‘źle wyglądać, pochorować się’
zborgować – ‘wziąć lub dać na kredyt’
zbyrknąć – ‘coś, niewiele zrobić’
zbytkować ‘psocić,
zdawka ‘egzamin’
zdespetować – ‘zrobić coś źle, spsocić’
zdoleć (co) – ‘być zdolnym (do czego); zdołać’
zeleźniok – ‘żelazny garnek’
zesmyknąć się – ‘ześlizgnąć się’
zeźlić się – ‘rozzłościć się’
zgrobać ‘zgrabić’
zgrobnąć ‘zgrabić’
zimniocanka ‘woda z ziemniaków’
zimniocysko ‘pole po ziemniakach’
zmarnić się – ‘zmarnować się, zniszczyć się’
zmielać ‘zemleć’
znacnik ‘specjalne urządzenie w pługu do znaczenia miejsca w ziemi na ziemniaki’
zogówek – ‘poduszka’
zopaska – ‘fartuch’
zórdka – ‘długi kij, żerdź’
zryktować – ‘zrobić, przygotować’
zwolać się – ‘ubrudzić się’
zwolany – ‘brudny’
zygać – ‘drażnić’
źdurać – ‘dźgać, poszturchiwać’
źdurnąć – ‘szturchnąć’
źlić się – ‘złościć się’
źraleć – ‘dojrzewać’
źrały –‘dojrzały’
źróbek – ‘źrebak’
żeleźniok ‘wóz na żelaznych obręczach’
żyniacka – ‘ożenek’
żytny ‘żytni’
1. Ręczna sieczkarnia
Do drewnianego koryta wkładało się np, słomę albo inne rośliny przeznaczone do cięcia. Tam były takie zębate walce, które wciągały słomę pod noże tnące słomę na sieczkę. Całość była napędzana ręcznie za pośrednictwem korby.
W naszej stodole taka sieczkarnia stała i była używana do końca XX wieku. Pod koniec przerobiona była na napęd silnikiem elektrycznym. Służyła do robienia sieczki ze słomy na karmę dla zwierząt domowych oraz do siekania zielonej trawy, koniczyny i liści z buraków, które dodawano do karmy przeznaczonej dla trzody chlewnej.
2. Ślubanek (szlaban, szelbąg lub szelbiąg), – prosty, zwykle ludowy mebel służący w dzień za ławę do siedzenia, a na noc za łóżko. Rozkładanie polegało na podniesieniu siedziska i wysunięciu części przedniej skrzyni wraz z nogami, co odsłaniało jej wnętrze, w którym mieścił się siennik. Mebel ten, choć znany od dawna, okres świetności przeżywał u schyłku XIX i na początku XX w. Nazwa pochodzi od niemieckiego słowa Schlafbank, czyli ława do spania.
U nas w domu w Strzeszynie ślubanek podobny do tego ze zdjęcia stał w kuchni jeszcze w latach 60-tych XX wieku. Stał za kuchennym stołem i służył do siedzenia podczas posiłku, a czasem awaryjnie do spania. Pamiętam też że był często malowany farbą olejną dla odświeżenia. Zawsze w środku był gotowy siennik z owsianą słomą.
3. Młynek do czyszczenia zboża
Zboże po wymłóceniu cepami, młocarnią-zębatką napędzaną kieratem konnym, a potem tzw młocarnią szerokomłotną napędzaną silnikiem spalinowym było razem z plewami, które trzeba było oddzielić od ziarna. Do tego właśnie służył napędzany ręcznie młynek.
Bardzo dobrze pamiętam użytkowanie takiego młynka ręcznego do czyszczenia zboża, bo w dzieciństwie i młodości sam kręciłem korbą tego urządzenia, aby pomóc rodzicom w pracy. Podobnie jak sieczkarnie, młynek później został przerobiony na napęd silnikiem elektrycznym. Jako koło zamachowe służyła rafka od koła roweru.